Perun z Welesem a Jerzy z Mikołajem

 

Wspominałem już niegdyś o teorii wedle której osią wierzeń dawnych Słowian, przynajmniej na Rusi miał być konflikt pomiędzy gromowładnym Perunem a chtonicznym Wężem bądź Smokiem skrywającym w sobie Welesa, boga magii, zaświatów, płodności, chaosu. Panowie mieli walczyć o to co było dla dawnych Indoeuropejczyków najcenniejsze – bydło. Co prawda Borys Rybakow sugerował, że osią ich niezgody miała być bogini Mokosz, ale jego hipoteza wydaje się nazbyt brawurowa. Pomimo tego sam konflikt nie jest niczym niespotykanym, w końcu tego typu archaiczni przeciwnicy ścierali się ze sobą w odwiecznej walce powtarzanej w wielu innych indoeuropejskich mitologiach gdzie ciskający błyskawice władcy nieba również zmagali się z prastarymi smokami. Można tutaj wymienić Thora zmagającego się z Jormungandrem, Indrę dręczącego Wrytrę czy Dzeusa mającego niemały problem z Tyfonem. Nie ma podstaw uważać, że w wierzeniach Słowian nie zachowały się te echa tych dawnych tradycji, chociaż nie musi to od razu świadczyć o dualizmie całej ich religii czy systemu wierzeń. Teorię o odwiecznej walce boga nieba i pierwotnego morza, w których widzi się Peruna i Welesa zdają się potwierdzać mit kosmogoniczne, szczególnie mit wyłowienia o którym opowiadałem w jednym z poprzednich odcinków.

 

Jak Perun z Welesem a Jerzy z Mikołajem...

by Michał Kuźniar | Słowiańskie Demony

 

Mity i wierzenia żyły swoim rytmem ulegając z biegiem czasu przeobrażeniom i zapożyczeniom z innych kultur. Bogowie rodzili się, starzeli, umierali zastępowani kolejnymi pokoleniami, bardziej odpowiednimi do nowych czasów. Często jednak co już niejednokrotnie podkreślałem zmianie ulegała jedynie powierzchowność tych istot nadprzyrodzonych oraz ich imiona. Oczywiście miały miejsca także zmiany dość wstrząsające, które w dłuższym biegu przewracały do góry nogami wiele zasad współżycia społecznego oraz wierzeń. Nie inaczej stało się z Perunem i Welesem, których kariera na średniowiecznej Rusi wbrew pozorom nie skończyła się wraz z chrystianizacją. Ten pierwszy przyjął postać proroka Eliasza oraz świętego Jerzego. Z Eliaszem łączyło go panowanie nad piorunami zaś z Jerzym zwycięska walka ze smokiem/wężem. A co stało się z Welesem-Wołosem? Zdaniem Borysa Uspieńskiego również i ten bóg całkiem nieźle poradził sobie po przyjęciu chrześcijaństwa wcielając się najczęściej w Mikołę czyli św. Mikołaja ale nie tylko. Z Wołosem utożsamiano św. Wasilija czyli Bazylego co mogło być wywołane podobieństwem imion obu postaci. Także św. Flor i Laur przyjąć mieli sporo cech Welesa. W odcinku poświęconym kultowi ikon dość szeroko mówiłem o przeżytkach dawnego kultu jaki zachował się w oddawaniu czci obrazom świętych. W Nowogrodzie największą popularnością cieszył się Mikołaj, prorok Eliasz, Jerzy, Flor i Laur, Błażej, Praskowia i Anastazja. Dwie ostatnie kobiety są naturalnie nowymi wcieleniami dawnej archaicznej Mokoszy, pozostali święci noszą w sobie echo Peruna bądź Welesa.

Na poparcie tej teorii o przeistoczeniu Welesa w Mikołaja mamy sporo dowodów. Dla przykładu w powiecie włodzimierskim, niedaleko Włodzimierza nad Kołoczką istniał kiedyś klasztor Wołosowo-Mikołajowski. Wokół budynku krążyły pogłoski, że został zbudowany na miejscu dawnego pogańskiego miejsca kultu co samo w sobie nie byłoby niczym zaskakującym, samo miejsce zwano powszechnie Volosowem. W klasztorze znajdować się miał święty obraz, ikona Mikoły zgodnie z legendą pojawiająca się od czasu do czasu na jednym z pobliskich drzew wisząc na włosach. O szczególnych związkach łączących włosy z postacią Welesa już niegdyś wspomniałem w epizodzie poświęconym kultowi tej postaci.

Charakterystyczny jest również ciągły spór Mikołaja i Eliasza widoczny w ruskim folklorze ludowym. O ile Eliasz jest zazwyczaj postacią surową i karzącą o tyle Mikołaj to obrońca przeciętnego chłopa i jego dobrobytu, czuwający z dołu aby nie zaszkodził mu Eliasz. Niejednokrotnie ten konflikt odzwierciedlony jest w starych legendach, których główną osią jest jakaś kłótnia pomiędzy Eliaszem a Mikołajem, często sprytny Mikoła oszukuje proroka i ratuje jakiegoś chłopa z opresji na przekór surowemu przeciwnikowi. Ruscy chłopi z okolic Kostromy nad Wołgą mawiali, że “Mikoła jest starszy od Eliasza. Mikoła jest łaskawy, a Eliasz sroższy, nie lubi z nami żartować”. W guberni jarosławskiej z kolei chłopi zapewniali, że czcili co prawda wszystkich świętych, ale to świętego Mikołaja i proroka Eliasza najbardziej. “Do Mikołaja modlimy się we wszystkich potrzebach, a do proroka Eliasza o deszcz” co jest w zupełności zgodne z jego funkcją zarządcy deszczu oraz chmur. Mikoła był z kolei dobrodusznym panem urodzaju i płodności. W ludowej tradycji występował nawet zakaz kąpieli przed dniem św. Mikołaja i po dniu św. Eliasza, czyli przed 22 maja i po 2 sierpnia.

Kolejnym echem konfliktu dwóch świętych są legendy o Ilji Muromcu i Mikule Sielaninowiczu, Mikuła cieszy się bowiem miłością Matki Ziemi a Ilja to gromowładca, pogromca smoka/węża. Miejsce Eliasza jako przeciwieństwa, ale czasami także uzupełnienia Mikoły mógł jak wspomniałem zajmować św. Jerzy na wschodzie przyjmujący imię Jegora. Samo imię Jegor często pojawiało się w warstwach wyższych nawet jako imię książęce czego nie można powiedzieć o rzadszym w tych warstwach Mikole. Obaj święci nie tylko walczyli ze sobą, czasem mogli również współpracować, ale zawsze przyjmowali przy tym odmienne cechy i metody. Mówiło się, że “święci Mikoła i Jegor chronili bydło … Mikoła nad ludem i nad bydłem, a Jegor nad bydłem i z włócznią, mógł także węża/smoka zwyciężyć. Jegor jest starszy. Jegor zwycięzca od złego oka, od zwierzęcia, od złego człowieka – bydło ratuje. Mikoła łaskawy”. W jednej z historii Jegor nawet pobił Mikołę co ten ostatni przypłacił żółtym znamieniem na czole.

Jeżeli teraz sięgniemy do Powieści minionych lat i fragmentu o układach pokojowych Rusów z cesarzem bizantyjskim znajdziemy tam wyraźną informację, że drużyna książęca klęła się na Peruna zaś reszta Rusi na Welesa, do tego władca błyskawic miał w razie złamania przysięgi zemścić się na krzywoprzysięzcy zadając mu śmierć jego własną bronią zaś Weles miał nieszczęśnika wyzłocić co dzisiaj jest interpretowane jako ukaranie chorobą, najczęściej tzw. skrofułami, czyli skórnymi zmianami wywołanymi przez gruźlicę węzłów chłonnych.

Na Rusi Mikoła uzyskał status niemal równy samemu Bogu, powszechnie uważano go zaś za drugiego zaraz po Stwórcy. XVII-wieczni podróżnicy z zachodu odwiedzający Rosję zaświadczali o silnym przekonaniu panującym wśród pospólstwa, że po śmierci Boga to właśnie Mikoła zajmie jego miejsce. Podobną relację przekazał nam Polak, Marcin Stadnicki przebywający w Moskwie w czasach Dymitra Samozwańca. Na jednym z kazań w podmoskiewskiej Wiazemie kapłan miał sławić Mikołaja Cudotwórcę i zapewniać wiernych, że po zgonie Boga to właśnie ten poczciwy Mikoła z całą pewnością zajmie jego miejsce. Prości ludzie mieli nawet zapytywać się: “A co będzie, gdy Bóg umrze? A święty Mikoła po co?” Co ciekawe Mikołaj miał z początku nawet odrzucić władzę nad światem i ustąpić ją Bogu, ale zagwarantował sobie bycie jego ewentualnym następcą, w końcu ktoś musiał zaopiekować się światem.

Czasami w legendach, szczególnie na Ukrainie w roli potencjalnego następcy Boga obok Mikoły pojawia się św. Jerzy. Jego popularność właśnie na południu, na Ukrainie nie bierze się też bez powodu. Kult Mikoły dominował na północy tak jak niegdyś miał tam przeważać kult Welesa podczas gdy na południu dominował z kolei Perun. Nawet w Powieści minionych lat czytamy, że gdy Włodzimierz ustawił w Kijowie pomniki sześciu bóstw dominował nad nimi Perun. Następnie wuj i wojewoda Włodzimierza imieniem Dobrynia został przez kniazia wysłany na północ do Nowogrodu aby wprowadzić tam kult Peruna stawiając jego drewniany posąg. Wydaje się więc, że Perun nie był bóstwem zbyt popularnym na północy Rusi. Polski mediewista Jerzy Dowiat sugerował, że Włodzimierz odgórnie w sposób narzucony starał się wprowadzić kult Peruna aby lepiej skonsolidować swoje państwo poprzez kult jednego dominującego boga. Ten ambitny cel najwyraźniej skończył się porażką gdyż jak wiemy już osiem lat po ustawieniu podobizn bogów na wzgórzu teremnym w Kijowie zostały one obalone przez tego samego władcę a jego ludzie zawlekli je do rzeki.

Weles nie został wymieniony przez latopis w otoczeniu pozostałych bóstw na wzgórzu kijowskim co niezmiennie od lat jest powodem coraz to nowych dociekań i kontrowersji wśród badaczy. W końcu nie jest powiedziane, że podobizny Welesa w ogóle w Kijowie nie było, mógł znajdować się po prostu w innym miejscu, zamiast na wzgórzu teremnym mógł stać nad rzeką Poczajną, tą samą w której miał zostać ochrzczony sam Włodzimierz oraz mieszkańcy Kijowa.

Historia chrztu kniazia Włodzimierza jest o tyle interesująca, że kolejny epizod drugiego prowadzonego przeze mnie podcastu Mroczne Wieki będzie właśnie skupiał się na tym temacie. W ogóle chrystianizacja pierwszych państw słowiańskich czy skandynawskich jest bardzo interesująca a do tego obrosła licznymi mitami, które mam nadzieję uda mi się nieco rozjaśnić. Postać Włodzimierza i przeprowadzony przez niego obowiązkowy chrzest mieszkańców Rusi Kijowskiej jest prawdopodobnie najlepszym do analizowania przykładem motywacji jakie mogły stać za chęcią przyjęcia chrześcijaństwa przez pogańskiego władcę. Jest to przykład znacznie lepszy nawet od bliższego nam Mieszka I, którego motywacje oraz sam chrzest i otaczające go zdarzenia mimo wszystko spowija znacznie gęstsza mgła tajemnicy aniżeli akt Włodzimierza.

Wracając jednak do późniejszych perypetii Welesa i Peruna warto zauważyć, że geograficzny zasięg ich pogańskiego kultu wpłynął znacząco na późniejszy kult świętych chrześcijańskich z Mikołą na północy oraz Jerzym na południu. To kolejny dowód na nieprawdopodobną żywotność dawnych wierzeń i tradycji. Wspomniałem, że Mikoła niejednokrotnie stawał się przeciwnikiem nie tylko Jerzego czy Eliasza ale również samego Boga. Stwórca mógł bowiem niekiedy przyjmować cechy Peruna, Boga Gromu. Mikołaj niejednokrotnie oszukuje samego Boga tak jak wcześniej oszukiwał Jerzego czy Eliasza, najczęściej stając w obronie biednych chłopów oraz ich bydła. Chłopskie legendy mogą jednak przybrać jeszcze inną wersję, gdzie pojawia się cała trójka – Bóg, Jerzy i Mikołaj. W tych wersjach Bóg jest najczęściej biernym obserwatorem zmagań swoich dwóch podwładnych, którzy rozpychają się kosztem jakiegoś biednego chłopa i jego trzody. W połowie XVIII wieku jeden z sybirskich chłopów Artemiusz Sakalov zapisał swoje grzechy, które szczęśliwie dotrwały do czasów gdy mogli je utrwalić etnografowie. Jednym z przewinień Artemiusza miało być pewne zdanie, które wściekły wymówił w chwili szczególnie dla niego ciężkiej: “Pan Bóg człowieka drze, a Mikołaj widzi i nie broni”. W jęku tego chłopa osiemset lat po oficjalnej chrystianizacji jego odległych przodków ciągle dało się znaleźć echo dawnego jak świat konfliktu toczącego się pomiędzy Perunem a Welesem, konfliktu który kształtował postrzeganie świata ludów indoeuropejskich przez ostatnie kilka tysięcy lat.