Kult Welesa i związane z nim zwyczaje

 

Witam wszystkich w kolejnym odcinku poświęconym najbardziej chyba wszechstronnemu bogu Słowian Welesowi. Dzisiaj zajmiemy się niektórymi towarzyszącymi mu atrybutami oraz zaczniemy badać poszczególne obrzędy biorące początek z jego kultu, a które przetrwały niejednokrotnie setki lat w chrześcijańskim otoczeniu.

 

Weles i związane z nim zwyczaje

by Michał Kuźniar | Słowiańskie Demony

 

W międzyczasie zapraszam do oceniania podcastu na Apple Podcasts, komentowania na YouTube oraz wspierania mojej inicjatywy na Patronite (link w opisie), a przede wszystkim dziękuję wszystkim Patronom.

Weles jako bóg bydlęcy opiekujący się uprawą roli wykazywał szczególne związki z włosami, sierścią oraz brodami, szczególnie na Rusi. Borys Uspieński przywołuje tutaj chociażby staroruski obrzęd fryzowania brody Welesowi oraz późniejszy zwyczaj odnotowany w okolicach Smoleńska. 23 kwietnia, tj. w dzień św. Jerzego kobiety wychodziły w pole, piły wódkę a następnie po zdarciu swoich chustek ciągnęły się za włosy życząc sobie, aby zboże u gospodarza było równie gęste jak ich włosy. Św. Jerzy był chrześcijańskim następcą Peruna – odwiecznego przeciwnika Welesa kojarzonego w czasach chrześcijańskich ze św. Mikołajem.

Włosy często łączono z hodowlą bydła i tak na przykład w okolicach Riazania w dniu imienin nad głową solenizanta rozłamywano świeżo upieczone, jeszcze gorące ciasto poszukując w nim włosa, którego kolor miał zdradzić maść bydła jakie powinien hodować obchodzący imieniny. Podobne obrzędy odprawiali hodowcy drobiu, łączący jajka z włosami. Pierwsze jajko zniesione przez kurę, kaczkę bądź gęś było wodzone wokół głowy dziecka z życzeniem aby ptak zniósł tyle jajek ile dziecko miało włosków na głowie.

Obrzędy związane z włosami często towarzyszyły narodzinom, chrztom, weselom i pogrzebom. Liczne tradycje towarzyszyły panieńskim warkoczom, ale nie tylko, po  weselu wkładano pannie młodej srebrną monetę oraz pasmo owczej sierści do prawego buta. Trzeba tutaj mieć na uwadze, że owcza sierść była często używana do zaklęć magicznych oraz obrony przed siłami nieczystymi. Nowożeńcom niejednokrotnie podpalano świecami włosy z czterech stron a niejedna lokalna zielarka znała przepisy na napoje i czary miłosne których nieodzownym elementem były włosy.

Włosy często składano do trumny razem ze zmarłym, na Białorusi zaś kobiety używały ich jako osnowy podczas tkania koszul, w których miały udać się w ostatnią podróż. Również w tym regionie wierzono, że jeżeli delikwentowi przyśniło się obcinanie włosów to mógł spodziewać się choroby lub nawet śmierci. Na grobach zaplatano warkocze z kądzieli co mogło być pamiątką po starodawnym zwyczaju składania ofiary z własnych włosów. Pozostałością tego procederu było obcinanie włosów na znak żałoby.

Nowonarodzonemu dziecku czasami przewiązywano pępowinę pasmem lnu bądź włosami jego rodziców, zaś podczas chrztu pop odcinał dziecku kosmyk włosów i wrzucał go do chrzcielnicy razem z woskiem, co pozwalało przewidzieć długość życia chrzczonego. Jak zauważa Uspieński zwyczaj ten nie był znany w kościele greckim skąd przyszedł chrzest Rusi stąd musiał być miejscową tradycją wyrosłą z przedchrześcijańskich wierzeń.

Kolejnym zwyczajem były bardzo popularne postrzyżyny, na które mamy sporo potwierdzeń historycznych i etnograficznych. Rytuału postrzyżyn dokonywano na kożuchu, uprzednio odwróconym sierścią na wierzch. W chrześcijańskim społeczeństwie obrzęd miał miejsce w Wielki Czwartek, tj. dzień szczególnie związany z pamięcią o zmarłych oraz rytuałami dedykowanymi nawiom, czyli duchom zmarłych. Postrzyżynom dzieci towarzyszyło strzyżenie bydła, któremu jak wiemy patronował właśnie Weles oraz przykładanie pieniędzy mające zapewnić dostatek w przyszłości. W okolicach Kurska podczas postrzyżyn ojciec kładł dziecku na głowie monetę. Kościół uważał ten obrzęd za pogański przesąd i otwarcie go potępiał na co mamy źródła jeszcze z XVIII wieku. Sytuacja musiała jednak ewoluować, gdyż w średniowiecznej Rusi postrzyżyny akceptowano, uważając śmierć dziecka przed obcięciem włosów jako równoznaczną z grzechem. Kościół prawosławny był bardziej tolerancyjny od swojego łacińskiego odpowiednika, nawet on jednak, gdy poczuł się wystarczająco mocny rezygnował z kompromisów. Stary obrzęd postrzyżyn przez jakiś czas uważano za analogiczny do chrztu, zwłaszcza że zwyczajowo brali w nim udział rodzice chrzestni.

Włosom towarzyszyło wiele konotacji magicznych, szczególnie gdy należały one do kobiety. Rozpuszczone włosy miały rzekomo nabierać siły magicznej, czarodziejskiej, stąd też podczas odprawiania zaklęć i wróżenia kobieta rozpuszczała je. Brak nakrycia głowy mógł zdradzić siłę nieczystą – kikimorę, rusałkę, ducha leśnego lub domowego.

W związku z powyższymi poglądami krzywo patrzono na kobietę zamężną, która publicznie chodziłaby z rozpuszczonymi włosami, na co pozwalano pannom. Borys Uspieński zwraca uwagę, że na dawnej Rusi wierzono jakoby promienie słońca nie powinny padać na włosy mężatki. Autor widzi tutaj reminiscencje konfliktu Wołosa i Peruna co podkreślać może dodatkowo obrzęd pożegnania słońca odprawiany podczas ludowego wesela gdzieś w okolicach rzeki Leny. Na wschodniej Słowiańszczyźnie zwrot włosami świecić jest synonimem bycia panną. Podobnie określenia świecić ciałem miały znaczenie pejoratywne i oznaczały balansowanie na krawędzi grzechu, jako że i ciało było grzeszne i nie powinno być pokazywane władcy nieba, którym przed chrystianizacją był Perun. Wydaje się, że wraz z zamążpójściem kobieta mogła przechodzić spod opieki gromowładnego Peruna do świata w którym rządził Weles. Nawarstwiające się przez wieki tradycje posmarowano dodatkowo chrześcijańskim rozumieniem grzechu i cielesności co zaowocowało wyżej wymienionymi tradycjami. We wschodniosłowiańskim folklorze ludowym słowo Perun czasami jest synonimem słońca, przypadki takie zanotowano na Białorusi i Słowacji, gdzie jeszcze na początku XX wieku znano zwroty jak „Niechaj Perun Cię zabije!” co znaczyło dosłownie „Niechaj słońce Cię zabije”.

Często cytowany przeze mnie Kazimierz Moszyński zwrócił kiedyś uwagę na stary i dość absurdalny na pierwszy rzut oka przesąd o szkodliwości żmij dla słońca. No bo jak ta żmija miała mu zaszkodzić? Jeżeli weźmiemy jednak pod uwagę częste łączenie Welesa z gadami i wężami wyda się to racjonalniejsze. W niektórych rejonach Słowiańszczyzny wierzono również w wilki pożerające słońce, co nie jest zapożyczeniem z mitologii skandynawskiej. Po prostu wilk był jednym ze zwierząt szczególnie blisko kojarzonym z Welesem, z czasem zaś funkcję pasterza wilków przejmie św. Mikołaj.

Jeszcze w drugiej połowie XVII wieku diakon Teodor Ivanov ubolewał, że liczni chłopi, popi oraz diakoni pomieszkujący po wsiach zwykli kłaniać się słońcu nawet jeżeli nie mieli przy tym krzyża bądź ikony. Chłopi wychodzili z założenia, że boga nie ma na ziemi lecz jest tylko i wyłącznie w niebie.

Po tej krótkiej dygresji łatwiej przyjdzie nam zrozumieć dlaczego włosy kojarzone z Welesem tak niechętnie wystawiano na kontakt z promieniami słońca utożsamianymi z Perunem. Na Ukrainie wierzono, że kobieta zamężna która wyszła z domu bez nakrycia głowy niechybnie ściągnie na swoją rodzinę nieszczęścia takie jak grad, nieurodzaj na zboże czy pomór bydła. Ponownie widzimy że złamanie tabu związanego z włosami działa na Peruna niczym przysłowiowa płachta na byka. Sprowokowany bóg niebios gotów jest zemścić się uderzając w atrybuty swego odwiecznego przeciwnika jak zbiory i bydło rogate. Gdyby tego było mało zamężna kobieta nawet we własnym domu nie powinna stawać bez nakrycia głowy obrazami świętych, tzw. ikonami, które były dla boga niebios jedynym sposobem na wniknięcie do wnętrza słowiańskiej chaty. Ruskie ikony przejęły sporą część kultu dawnych bóstw dając początek tradycjom praktycznie niespotykanym w zachodnim chrześcijaństwie. Pozostałościom pogańskich tradycji zakonserwowanych w kulcie ikon poświęcę oddzielny odcinek.

Włosów często używano do czarowania i leczenia. Szczególnie ze względu na możliwość rzucania uroków praktykowano przechowywanie obciętych bądź wyczesanych włosów. Zwyczaj był rozpowszechniony nie tylko wśród pospólstwa, o czym świadczy autentyczna historia carewicza Pawła Piotrowicza, przyszłego cara Pawła I, którego włosy po każdym strzyżeniu starannie zbierały i chowały jego niańki.

Chłopi mieli w zwyczaju wtykać włosy i paznokcie w węgły i szczeliny domostwa jako ofiarę dla duchów domowych. Podobne zwyczaje towarzyszyły pieniądzom i sierści, które wkładano także pod fundamenty chaty na samym początku budowy. Włosy i paznokcie składano również duchowi leśnemu podczas święta Zwiastowania. Na Rusi zarówno duch domowy jak leśny był traktowany jako objawienie Welesa. W podanych przeze mnie wcześniej przykładach z Perunem widać wyraźnie, że nie był w stanie łatwo penetrować wnętrza chaty, która była jakby poza zasięgiem jego władzy. Podobnie było z lasami i kniejami gdzie spotykano duchy służące mocom chaosu reprezentowanym przez Welesa.

Włosy łączono z płodnością, siłą, bogactwem i zdrowiem, dysponujemy przekazami ruskich chłopów wierzących w niepodważalny związek włosów z dobrym samopoczuciem i ogólnym stanem zdrowia. Buszując wśród różnorakich zwyczajów i przesądów towarzyszących włosom natrafiamy na starego, poczciwego kołtuna, czyli pęk włosów zlepionych ze sobą łojem bądź wydzielinami skórnymi najczęściej na skutek braku higieny. Kołtun towarzyszył słowiańskim chłopom a wyjątkowo często występował na terenie Polski, gdzie kołtuny widywano jeszcze w XIX wieku. W zachodniej Europie zwykło się je nazywać polskim warkoczem. Wyglądem i konstrukcją przypominał dzisiejsze dredy. Chłopi na Rusi wierzyli, że kołtun ma magiczną moc gdyż zaplata go duch domowy, który nie ogranicza się tylko do ludzi, może bowiem zająć się również końską grzywą. Niektórzy z was mogą pamiętać z dzieciństwa baśnie o krasnoludkach, które nocą zaplatały koniom warkocze. Te podania są pamiątką skołtunionych grzyw końskich, które nigdy nie widziały grzebienia. Często łączy się kołtuna z tzw. brodą Wołosa, czyli ostatnim nieściętym pękiem zboża na polu, który zostawiano po żniwach przestrzegając zakazu dotykania go. Z kołtunami łączono magiczne właściwości, jakby nie zabrzmiało to paradoksalnie – dbano o nie, szczególnie o ich nienaruszalność. Nie dotykano ich, nie ścinano i w żadnym wypadku nie myto. Obcięcie kołtuna mogło prowadzić do ślepoty lub kulawości. Borys Uspieński zwraca uwagę na podobieństwo wyrazów koltun i koldun. Pierwsze oznacza pęk włosów drugie zaś czarownika, który mógł koldunić – plątać, zaplątywać, słowem czarować.

Na samych włosach nasz dzisiejszy zbiór mirabiliów welesowych się nie kończy. Szczególny szacunek jakim były darzone nakazywał przypisywać równie istotne znaczenie czapkom jakimi je przykrywano. Noszeniu czapek podczas różnych uroczystości takich jak chrzty, wesela, nabożeństwa towarzyszyły liczne zasady regulujące poprawne ich użycie. Gdy mówimy o zamierzchłych czasach musimy wziąć pod uwagę, że nakrycia głowy były niegdyś znacznie popularniejsze aniżeli dzisiaj, często wykorzystywano je do podkreślenia statusu posiadacza. Na terenie Serbii oraz Zakarpacia Słowianie mieli w zwyczaju wkładanie zmarłemu czapki do trumny, szczególnie czapki koloru czerwonego, który łączono z Welesem. Wkładanie czapki do grobu jest bliźniaczo podobne do omawianego już zwyczaju wkładania do niej włosów. Należy zwrócić uwagę, że na Rusi nawet po chrystianizacji wkładano do trumien grzebienie. Chrześcijaństwo wychodziło z założenia, że zmarły nie potrzebuje w zaświatach żadnych przedmiotów codziennego użytku, stąd pozostawianie grzebienia, czapki czy pęku włosów musiało być tradycją biorącą początek jeszcze w poprzednim systemie wierzeń.

Rosyjscy autorzy doszukują się reliktów kultu Welesa w specyficznie ruskim podejściu do brody, jaki ciągle zachował się wśród tzw. staroobrzędowców. Brody kojarzyć się nam mogą z zarośniętymi bojarami zmuszonymi do zgolenia bród przez postępowego cara Piotra Wielkiego. Jak wiemy z historii car Piotr starał się wszelkimi sposobami dogonić zachodnią Europę pod względem nie tylko technologii i nauki lecz również zwyczajów. Z jego to rozkazu bojarzy musieli zgolić swe obfite brody aby upodobnić się do zachodnioeuropejskiej szlachty. Przedsięwzięcie było bardzo karkołomne, gdyż już w Starej Rusi golenie bądź wyrywanie brody uważano za szczególną zniewagę. Wzmianki o stosowaniu golenia jako poniżającej kary niesie Powieść minionych lat oraz Ruska prawda. Poza Rusią wspomina o tym w swojej kronice Czechów Kosmas z Pragi.

W Powieści minionych lat spotykamy Jana Wyszatycza, wojewodę księcia Światosława nakazującego wyrywać brody wołchwom, tj. pogańskim czarodziejom, sługom Welesa. Gwałtowne wyrwanie lub zgolenie brody miało pozbawiać ich mocy magicznych, siły i godności. Już po chrystianizacji podobnie postępowano z kapłanami, którzy z jakiegoś powodu nie przystawali do godności swego urzędu bądź byli oskarżani o herezję. Broda nabierała znaczenia sakralnego, które wspierały teksty Starego Testamentu, stąd na Rusi popularne były powiedzenia „im broda jest szersza, a wąsy dłuższe, tym człowiek w oczach innych jest świętszy”, „obraz Boży – w brodzie, a podobieństwo – w wąsach”. Nic dziwnego, że wystarczyło raz ogolić czarownika, aby na zawsze pozbawić go mocy i posłuchu w oczach ludu, a z drugiej strony uchroniło to niejednego wołchwa przed poważniejszymi konsekwencjami chrystianizacji, jak choćby śmierć.

Zachodnioeuropejscy podróżnicy jeszcze w XIX wieku zwracali uwagę, że Rosjanie chętniej wierzą przysięgom brodatych, a sen z brodą w roli głównej wróży powiększenie przychówku o dziecko bądź cielę. Należy tutaj zwrócić uwagę na wspominane już funkcje Welesa związane z płodnością, obfitością i bydłem, które uruchamiał sen o brodzie.

Wschodniosłowiański folklor pełen jest wspomnień o tajemniczym brodatym Dziadku strzegącym skarbów gdzieś na dnie dalekiego morza. W niektórych bajkach broda dziadka przybiera barwę ryżą bądź czerwoną, która pojawiała się już czerwonych czapkach łączonych z Welesem. Czerwień była kolorem o szczególnych konotacjach magicznych i zasługuje na szersze potraktowanie w odrębnym odcinku.

Myślę że łatwo teraz zrozumieć dlaczego obcinanie bród zainicjowane przez cara Piotra miało dla wielu Rosjan tak traumatyczny oddźwięk zakrawający o bluźnierstwo. Wiele bród zgolonych podczas działań Piotra Wielkiego przechowywano w rodzinnych skarbcach jak relikwie.

Staroobrzędowcy do dzisiaj wierzą, że nie można wejść do Królestwa Niebieskiego bez własnej brody, czego wyrazem jest przysłowie „bez brody i do raju nie puszczą”. Zabawna sytuacja miała miejsce w Moskwie w 1658 roku, gdy podczas jakiegoś przyjęcia dla wyższych sfer miejscowy naczelnik policji wprost zapytał tłumacza szwedzkiej ambasady Brandta jak zamierza dostać się po śmierci do nieba skoro nie ma brody. Szwed wyraził jedynie nadzieję, że jakoś mu się uda.

W czasach Piotra Wielkiego obcięte brody składano do trumien zmarłych, tak aby na tamten świat przyszli brodaci. Liczne są relacje piętnujące ogolonych zmarłych jako nieczystych i niegodnych zbawienia. Związki brody ze światem pozagrobowym na tym się nie kończą. Brytyjski podróżnik John Perry jeszcze pod koniec XIX wieku relacjonował spotkanie z pewnym rosyjskim cieślą, którego ogolono pod przymusem. Cieśla ów zapewniał Perry’ego jakoby zachował swoją brodę a jego rodzina zadba o to żeby pochowano go razem z nią, tak aby mógł w zaświatach stanąć przed – uwaga, uwaga – św. Mikołajem i zadać mu z niej sprawę. Podobno wszyscy jego koledzy po fachu ogoleni tak jak on również zachowali swoje brody, które stały się dla nich przepustkami na drugą stronę. Przepustkami dla Mikołaja – Welesa.