Kosmogonia. Mit wyłowienia i jego znaczenie

 

Mit kosmogoniczny jest podstawą każdego systemu wierzeń, nie można traktować go jedynie w charakterze naiwnej próby wytłumaczenia powstania świata. Jest to pełna symboliki opowieść odpowiadająca na garść ważkich pytań m.in. kto stworzył świat i w jakim celu? Wszystkie gesty i czynności podjęte przez stwórcę bądź stwórców nabierają znaczenia, które będzie im towarzyszyło aż do zagłady świata. Najprostszym przykładem obrazującym tę zależność jest odpoczynek Jahwe siódmego dnia po trudach stworzenia, który stał się obowiązującym zwyczajem wśród jego późniejszych wyznawców.

 

Kosmogonia. Mit wyłowienia i jego znaczenie

by Michał Kuźniar | Słowiańskie Demony

 

Ludzie od zawsze zadawali sobie pytanie o swoje początki, stąd ich nieustająca fascynacja historią oraz dawno minioną przeszłością. Niektórzy sięgają jeszcze dalej starając się zgłębić tajemnicę powstania świata. Ludy słowiańskie nie były inne od pozostałych i także starały się jakoś wytłumaczyć sobie genezę człowieka oraz szerzej całego kosmosu. Napewno spotkaliście się z mitami kosmogonicznymi bądź antropogonicznymi, czyli odnoszącymi się kolejno do stworzenia świata i człowieka poznając inne mitologie, najczęściej grecką oraz nordycką. O ile w tamtych mamy zachowane liczne, niejednokrotnie konkurujące ze sobą historie o tyle ze Słowianami jak już wiemy nic nie jest takie proste. Dzisiaj postaram się przybliżyć nieco zachowane relacje, które poprowadzą nas w kierunku dawnych mitów o narodzinach świata i ludzi.

W międzyczasie zapraszam do oceniania podcastu na Apple Podcasts, komentowania na YouTube oraz wspierania mojej inicjatywy na Patronite (link w opisie), a przede wszystkim serdecznie dziękuję wszystkim Patronom. Bardzo doceniam fakt, że chcecie inwestować w rozwój kanału.

Mit kosmogoniczny jest podstawą każdego systemu wierzeń, nie można traktować go jedynie w charakterze naiwnej próby wytłumaczenia powstania świata. Jest to pełna symboliki opowieść odpowiadająca na garść ważkich pytań m.in. kto stworzył świat i w jakim celu? Wszystkie gesty i czynności podjęte przez stwórcę bądź stwórców nabierają znaczenia, które będzie im towarzyszyło aż do zagłady świata. Najprostszym przykładem obrazującym tę zależność jest odpoczynek Jahwe siódmego dnia po trudach stworzenia, który stał się obowiązującym zwyczajem wśród jego późniejszych wyznawców.

U Słowian brak jest mitu kosmogonicznego przekazanego dosłownie, przez nich samych lub kronikarzy. Wśród licznych fragmentów jakie poświęcali im oraz ich wierzeniom przeróżni średniowieczni skrybowie nie zachowała się ani jedna wzmianka opowiadająca o stworzeniu świata i zaledwie jedna mówiąca o stworzeniu człowieka, którą zachowała Powieść minionych lat Nestora. Przytoczę ją później. W jaki sposób możemy więc rekonstruować mity kosmogoniczne naszych przodków? Wbrew pozorom nie jest to sytuacja kompletnie beznadziejna. Jak już wspomniałem opowieść tego kalibru nie jest zwykłą legendą, jest czymś tak istotnym, że nie może zniknąć bez śladu z dnia na dzień. Andrzej Szyjewski zauważył, że wszystkie wytwory danej kultury są produktami pewnych kategorii myślenia, które określa się fachowo strukturami umysłu. Nawet jeżeli treść ulega utraceniu to sposoby jej tworzenia zachowują się w innych przekazach, legendach lub relacjach, tworzonych i przekazywanych dalej czasem nieświadomie. Dlatego w każdej interesującej nas kulturze ciągle będą powstawały nowe mity zawierające elementy starego światopoglądu, często sprzecznego z aktualnie obowiązującym. Francuski historyk Fernand Braudel wykuł kiedyś termin długiego trwania w historii, pod którym rozumiał perspektywę czasową, w której dokonują się wszystkie przemiany religijne i cywilizacyjne. W koncepcji Francuza bitwy lub wydarzenia polityczne o jakich najczęściej słyszymy bądź uczymy się na lekcjach historii są w rzeczywistości najmniej istotną, najpłytszą warstwą historii przynoszącą najczęściej krótkotrwałe zmiany. Na niższym poziomie znajdują się procesy gospodarcze penetrujące społeczeństwa wolniej lecz oddziałując na nie z większym wpływem. Najbardziej donośne są przemiany religijne i cywilizacyjne, które z kolei zachodzą najwolniej.

Dla interesujących nas Słowian dowodów na powolność takich zmian i nadzieję na zachowanie elementów dawnej, przedchrześcijańskiej świadomości przynoszą badania etnograficzne prowadzone głównie w XIX i początku XX stulecia. Podczas prowadzenia tychże badań antropologowie i etnografowie niejednokrotnie napotykają na schematy myślowe wyraźnie obce obowiązującemu od setek lat chrześcijaństwu. Często interpretuje się je jako charakterystyczne dla wcześniejszych systemów wierzeń, także pogańskich. Najlepszymi przykładami są liczne tradycje związane z życiem pozagrobowym w postaci upiorów, występowanie duchów opiekuńczych czy choćby tradycje takie jak wielkanocna święconka i spożywanie jej wiosną na grobach zmarłych.

Jednym z takich charakterystycznych mitów nie mających oparcia w tradycji chrześcijańskiej a spotykanych powszechnie wśród Słowian oraz licznych ludów euroazjatyckich jest tzw. mit wyłowienia bądź mit pierwotnego nurkowania. Historia o współpracy dwóch, często przeciwstawnych sobie sił, podczas stworzenia świata powtarza się uporczywie w ludowym folklorze. Ryszard Tomicki szczegółowo badał występowanie tej legendy kosmogonicznej w polskim folklorze odnajdując łącznie 102 różne wersje mitu wyłowienia. Jedną z takich legend zebranych przez autora przytoczę teraz.

Zanim stworzono świat nie było kompletnie nic poza niebem i bezkresnym morzem. Bóg pływał po nim w swojej małej łódce, pewnego razu natknął się na kłębiącą się na powierzchni akwenu pianę, w której mieszkał nieznany mu osobnik. Bóg zaczął wypytywać nieznajomego kim jest, ten zaś odparł, że powie jeżeli Bóg weźmie go do swojej łódki. Już na jej pokładzie dziwny jegomość przyznał się, że jest Diabłem.

Płynęli tak razem w milczeniu jakiś czas aż w końcu Diabeł stwierdził, że dobrze byłoby znaleźć jakieś miejsce, na którym mogliby stanąć na swoich nogach. Bóg odpowiedział, że można to zrobić, ale Diabeł musi przynieść mu choćby garść ziemi z dna morza, biorąc tę garść powinien powiedzieć, że robi to w imieniu Boga. Diabeł prędko zanurkował, wziął garść mułu w swoje pazury mówiąc, że bierze ją w imieniu swoim. Następnie ruszył na powierzchnię, ale tuż po wypłynięciu cała ziemia wysypała się z jego łapy z powrotem do morza. Diabeł powtórzył operację z podobnie kiepskim skutkiem. W końcu, za trzecim razem wziął ziemię z dna mówiąc, że robi to w imieniu Boga i tym razem, po wypłynięciu na powierzchnię pomiędzy palcami zostało mu nieco piasku.

Bóg wziął tę odrobinę od niego, posypał nad wodą i w ten sposób powstał zalążek ziemi, na którym mogli już stać a nawet się położyć. Bóg położył się po stronie wschodniej, Diabeł zaś zachodniej. Gdy Diabłu wydawało się, że Stwórca zasnął postanowił zdradziecko wepchnąć go do morza, aby tam utonął. Zaczął go spychać, najpierw na wschód, potem zachód a następnie w innych kierunkach, ale ciało Boga nie wpadało do morza, zamiast tego rozszerzało w magiczny sposób powierzchnię wyspy. Wreszcie Bóg obudził się i odleciał w kierunku niebios, zaś wściekły czart rzucił się za nim w pościg. Prędko jednak musiał się wycofać gdy oberwał błyskawicą ciśniętą przez Pana Niebios. Diabeł został strącony do morza lub podziemi, gdzie pozostał od tego czasu.

Jak widzimy Bóg i Diabeł wspólnie pracują nad stworzeniem nowej ziemi, chociaż finalnie Bóg okazuje się potężniejszy i sprytniejszy od swego przeciwnika. Czy aby jednak na pewno? Jeżeli tak to dlaczego sam nie stworzy świata od podstaw? Do stworzenia ziemi potrzeba bowiem jakiegoś substratu, w tym wypadku piasku znajdującego się na dnie morza. Bóg jest postacią uraniczną, związaną z niebem stąd jego władza niknie w niegościnnym środowisku jakim będzie dlań głębina zbiornika wodnego. Musi więc współpracować z kimś, dla kogo to środowisko jest domem. Wersja w której Bóg współpracuje z istotą, o której istnieniu nie wiedział, a która okaże się jego przeciwnikiem, niezbędnym do przyniesienia ziemi, mułu bądź piasku z dna pojawia się nie tylko w folklorze słowiańskim. Podobne opowieści występują nawet wśród Indian północnoamerykańskich, stąd można założyć, że mit jest wyjątkowo prastary.

Jak widzimy w micie Diabeł początkowo stara się wziąć ziemię z dna w swoim imieniu, co kończy się fiaskiem. Zaraz po opuszczeniu wody ziemia rozpływa się mu w palcach i nie przynosi nic na powierzchnię. W różnych wersjach legendy kilkukrotnie próbuje on wziąć muł w swoim imieniu zawsze z takim samym skutkiem. Udaje mu się dopiero wtedy gdy bierze piasek w imieniu Boga bądź we wspólnym imieniu ich obu. Diabeł jest istotą związaną z pierwotnym morzem, jego moc kończy się jednak na powierzchni, stąd aby wynieść substrat do budowy ziemi musi powierzyć go imieniu bóstwa panującego na powierzchni, w tej wersji Boga. Jak możemy się domyślić, w przedchrześcijańskich wersjach mitu wyłowienia nazwy dwóch antagonistów zmuszonych do współpracy były inne w zależności od kultury.

Ludowy folklor niesie w sobie echa pierwotnego poglądu zakładającego dualizm świata, gdzie występują odrębne sfery (wodna i niebiańska) przynależne niezależnym bytom. Powierzchnia wody jest punktem styku pomiędzy nimi. Kreacja ziemi musi zawierać cechy obu pierwotnych sił aby mogła zakończyć się pełnym sukcesem.

Warto zauważyć, że mit wyłowienia nie we wszystkich cywilizacjach przebiegał w ten sam sposób, w wersjach znanych z kosmogonii indyjskiej bądź egipskiej zanotowanych przez Mirceę Eliadego Bóg działa sam, pod postacią ptaka nurkuje w głębiach oceanu i walcząc z nieprzyjaznym żywiołem wynosi na powierzchnię nieco piasku stanowiącego zaczątek nowego świata. W oczach rumuńskiego historyka religii mit wyłowienia jest jednym z tzw. mitów totalnych, tłumaczących nie tylko powstanie świata, ale również zła i śmierci tłumaczonych w bardziej obszernych wersjach opowieści.

Po akcie kreacji od razu zaczyna się pomiędzy dwoma demiurgami konflikt o przestrzeń życiową. Diabłu ciężko pogodzić się z ciasnotą na nowej wyspie, postanawia więc zepchnąć śpiącego Boga w odmęty swojego królestwa, gdzie ten drugi będzie bezsilny i niechybnie utonie. Bóg jednak przebiegle udaje, że śpi. Czart toczy niebiańskiego przeciwnika to w jedną, to w drugą stronę, próby przetoczenia ciała w czterech kierunkach kończą się jedynie powiększeniem nowej ziemi. W końcu Bóg budzi się i w niektórych wersjach mitu Diabeł wysuwa propozycję, aby wspólnie pobłogosławili nową ziemię. Bóg przekornie odpowiada, że przecież już ją pobłogosławił podczas snu, gdy Diabeł przetaczał go w tę i wewtę kreśląc znak krzyża. Wściekły czart rzuca się w kierunku odlatującego Boga, ale tamten błyskawicznie sprowadza go z powrotem do głębin morza ciskając weń pioruny.

Dalsza część mitu opowiada więc o powstaniu przestrzeni, a motyw krzyża jest tylko z pozoru chrześcijański, bowiem spotyka się go również wśród tradycji chociażby kalifornijskich Indian Maidu i kilku innych ludów pierwotnych. W plemieniu Maidu stwórca jest zmuszony współpracować z niejakim Kojotem, obaj też rozciągają wyspę w przeciwstawne strony. Demiurgowie wyznaczają w ten sposób kierunki nowo powstałego świata co późniejsi chrześcijanie zinterpretowali jako przeżegnanie ziemi znakiem krzyża.

W ludowej wersji widzimy ostatni zryw Diabła, który czując się oszukany rzuca się w pościg za oddalającym się do nieba Bogiem. Ten pokonuje napastnika z łatwością ponieważ obaj znajdują się w jego sferze oddziaływania, gdzie moc Diabła jest znikoma i musi on ustąpić Panu Niebios. To jednak nie koniec symboliki, bowiem odejście Boga jest w wielu tradycjach równoznaczne z utratą przezeń zainteresowania nowo wykreowanym światem. W religioznawstwie pojawia się często łaciński termin deus otiosus czyli bóg nieobecny opisujący częste w mitach ludów euroazjatyckich pojęcie pasywnego bóstwa niebiańskiego, które co prawda jest wszechmocne i wszechwiedzące, ale niespecjalnie zainteresowane interweniowaniem na ziemi. Zdarza mu się spuścić czasami zbłąkaną błyskawicę na głowę jakiegoś szczególnie irytującego czarta, ale nie można powiedzieć, aby miał na to ochotę nazbyt często. W ten sposób ludzie mogą tłumaczyć sobie nieobecność boga niebios w ich życiu.

Jeżeli ten pierwotny, dualistyczny mit znany Słowian jeszcze przed chrystianizacją jest autentyczny na co wskazuje jego powszechność to jak zwali się pierwotni antagoniści? Większość badaczy widzi tutaj Peruna jako boga niebios oraz Welesa jako nurkującego po piasek władcę pradawnego morza. Joanna i Ryszard Tomiccy, autorzy książki Drzewo życia. Ludowa wizja świata i człowieka badając materiały folklorystyczne doszli do wniosku, że w pierwotnej wersji mitu wyłowienia na terenie Słowiańszczyzny dominowali oponenci pod postaciami smoka i Żmija. Pierwszy był potworem akwatycznym, drugi zaś uranicznym, współpracując ze sobą, a następnie walcząc bestie stworzyły ziemię jaką znamy.

Mit wyłowienia ma wiele wersji i wariacji różniących się nie tylko w detalach. Autorzy Drzewa życia cytują bardzo archaiczną kolędę kosmogoniczną zanotowaną w XIX wieku gdzieś we wschodnich Karpatach. Do naszych czasów zachowała się jedynie jej część, ale nawet z tego fragmentu możemy wysnuć ciekawe wnioski:

Było to ongiś na początku świata –

Wtedy nie było nieba, ani ziemi,

Nieba, ni ziemi tylko sine morze,

A pośród morza na dębie

Siedziały dwa gołębie.

Dwa gołębie na dębie

Toczyły taką naradę.

Radu radziły i gruchały:

Jakże my mamy stworzyć świat?

Spuścimy się na dno do morza,

Wyniesiemy drobnego piasku

Drobnego piasku, niebieskiego kamienia.

Drobny piaseczek posiejemy,

Niebieski kamyczek podniesiemy.

Z drobnego piasku – czarna ziemica,

lodowata wodzica, zielona trawica.

Z niebieskiego kamienia – błękitne niebo,

niebieskie niebo, świetliste sloneczko,

Świetliste słoneczko, jasny miesiączek,

Jasny miesiączek i wszystkie gwiazdeczki.

W tym utworze mamy do czynienia z pozostałościami archaicznego mitu kosmogonicznego, w którym nie ma Boga ani Diabła, role demiurgów przejmują dwa ptaki tworzące nie tylko ziemię ale również ciała niebieskie. Podobne opowieści zanotowano wśród plemion syberyjskich, szczególnie w okolicach rzeki Ony gdzie rodzima ludność od pokoleń przekazywała sobie mit wyłowienia, w którym głównymi aktorami były dwa ptaki z gatunku nurów. Ciekawym elementem cytowanej kolędy jest istnienie pierwotnego drzewa, dębu będącego tutaj symbolem starodawnego Drzewa Kosmicznego, archaicznego symbolu wszechświata łączącego w wierzeniach Słowian podziemia, powierzchnię i niebiosa poprzez swoje korzenie, pień i koronę. Drzewo Życia jest również elementem wspólnym dla wierzeń licznych ludów u których stanowi pomost pomiędzy normalnie oddzielonymi od siebie światami tak jak ma to miejsce w przypadku nordyckiego jesionu Yggdrasil, w którego koronie siedzi wielki orzeł a od dołu korzenie podgryza starodawny smok Níðhöggr. W gałęziach, pniu lub korzeniach tego majestatycznego drzewa znajdują się różne światy jak Asgard, Utgard, Midgard czy ponury Helheim. Czy Słowianie również posiadali podobnie rozbudowaną terminologię i charakterystykę Drzewa Kosmicznego jak Skandynawowie? Na to pytanie niestety nie sposób dzisiaj odpowiedzieć, chociaż wiele osób chcących na siłę udowodnić, że wierzenia dawnych Słowian w niczym nie ustępowały mitom sąsiadów będzie starało się znaleźć odpowiedź twierdzącą. Niestety nie dysponujemy wystarczającą ilością źródeł.

Aleksander Gieysztor zauważył, że mit wyłowienia ma liczne potwierdzenia na terenach ludów bałtyjskich, słowiańskich i ugro-fińskich, jest prawdopodobnie tak archaiczny, że może być odległym echem tradycji przedindoeuropejskiej, co miało by sens jeżeli zauważymy, że jego wariacje odkryto również na kontynencie północnoamerykańskim, który zasiedlono co najmniej kilkanaście tysięcy lat temu, czyli nie mogły tego dokonać ludy znane przez nas jako Indoeuropejczycy, w najlepszym wypadku byliby to ich odlegli przodkowie. 

Pewne mity, szczególnie te związane z początkami kosmosu wykazują duże podobieństwa pomiędzy różnymi, nawet bardzo oddalonymi od siebie kulturami. Udowadniał to Joseph Campbell w swojej ciągle popularnej pracy Bohater o tysiącu twarzy, której motywem przewodnim było istnienie tzw. monomitu, czyli jednej historii w kilku podstawowych wersjach towarzyszącej większości mitów tworzonych przez człowieka bez względu na jego przynależność etniczną i religijną. Amerykański mitograf wyszukał w ciągu swojej pracy badawczej mnóstwo podobieństw pomiędzy mitologią Skandynawów, Hindusów, Greków czy nowozelandzkich Maorysów.

Dualistyczny charakter kreacji ma także najlepiej zachowany mit o stworzeniu człowieka jaki przekazuje nam staroruska Powieść minionych lat, gdzie pod rokiem 1071 czytamy o spotkaniu Jana Wyszatycza, wojewody kniazia Światosława z lokalnymi czarodziejami, prawdopodobnie jednymi z ostatnich przedstawicieli ginącej wówczas profesji wołchwa, czy też czarodzieja jak chcieli chrześcijańscy kronikarze. Owi czarnoksiężnicy robili tyle zamieszania wśród ludu, że wojewoda Jan udał się na spotkanie z nimi mając na celu pacyfikację tego awanturniczego elementu. Zanim pozbawił ich życia odbył z nimi rozmowę aby wybadać kim są i w co wierzą. W trakcie pogawędki wyznali oni: „My wiemy, jak jest człowiek stworzony”. On zaś rzekł: „Jak?” Oni zaś rzekli: „Bóg mył się w łaźni i spocił się, otarł się wiechciem, i wyrzucił z niebios na ziemię. I spierał się szatan z Bogiem, komu z wiechcia stworzyć człowieka. I stworzył diabeł człowieka, a Bóg duszę w niego włożył. Dlatego, jeśli umrze człowiek, w ziemię idzie ciało, a dusza do Boga”.

Można by pomyśleć, że powyższa legenda jest jedynie wymysłem kronikarskim i próbą dyskredytacji dawnych wierzeń, ale mamy poważne powody uważać, że było inaczej a treść podania jest autentyczna. Otóż jeszcze w XIII wieku a więc dwieście lat później na Rusi istniał zwyczaj wytarcia noworodka po jego pierwszej w życiu kąpieli wiechciem słomy normalnie używanym do czyszczenia pieca. 

W folklorze zachowało się więcej legend o współdziałaniu Boga i Diabła podczas stworzenia człowieka, pochodzą one jednak z relacji znacznie późniejszych od relacji z Powieści minionych lat stąd nie mają takiej jak ona wartości. W jednej wersji Bóg stworzył człowieka z gliny i zostawił na słońcu aby dojrzał, ale w międzyczasie zajął się nim diabeł i obsmarował go różnymi nieczystościami – śliną, kałem bądź jakimiś resztkami. Bóg po powrocie musiał więc przerobić ludzkie figurki i wywrócić je na drugą stronę, w efekcie czego ślina, kał czy inne paskudztwa znajdują się od tego czasu wewnątrz ludzkiego organizmu.

Na zakończenie dodam, że istnieją mocne przesłanki sugerujące istnienie wśród Słowian mitu kosmogonicznego związanego z Kosmicznym Jajem, ale jest to na tyle szeroki temat, że postaram się poświęcić mu oddzielny odcinek.

 

W przygotowaniu odcinka szczególnie pomocne były następujące książki:

Drzewo życia. Ludowa wizja świata i człowieka – Joanna i Ryszard Tomiccy

Mitologia Słowian – Aleksander Gieysztor

Religia Słowian – Andrzej Szyjewski

Słowiańskie zaświaty. Wierzenia, wizje i mity – Paweł Szczepanik

W audycji wykorzystano fragmenty Powieści minionych lat Nestora.