Tajemnice krakowskich kopców

 

W poprzednim odcinku poznaliśmy garść legend i podań trwale związanych z dawnym Krakowem, królewskim miastem pełnym historii, bliższej i odleglejszej. W tym epizodzie poznamy kilka kolejnych miejsc spowitych mrokami tajemnic.

 

Tajemnice krakowskich kopców

by Michał Kuźniar | Słowiańskie Demony

 

Jeżeli oddalimy się nieco na południe od Wawelu na którego szczycie zakończyliśmy pierwszy etap naszej podróży przed naszymi oczami powinien prędko pojawić się najsłynniejszy z krakowskich kopców – Kopiec Kraka. To tajemnicze usypisko znajduje się dwa kilometry na południowy-wschód od Wawelu, w paśmie Krzemionek na szczycie kulminacji zwanej Rękawką wznoszącą się 271 metrów nad poziomem morza. Kopiec jest jednym z wielu tego typu historycznych konstrukcji znanych z okolic Kraków z których wiele nie przetrwało do naszych czasów. Obecnie kopiec ma 16 metrów wysokości liczonej od podstawy, która z kolei ma 57 metrów średnicy. Płaski wierzchołek kopca ma około 8 metrów średnicy, dzisiaj można się łatwo dostać na sam szczyt ścieżką biegnącą wzdłuż usypiska. Obecną formę i rozmiary kopiec zawdzięcza rekonstrukcji prowadzonej w latach 50. XX podczas której w pewnym sensie usypano go od nowa zakrywając wyrwę powstałą w efekcie prac archeologicznych prowadzonych w latach 30. tuż przed II wojną światową. Archeolog Andrzej Buko zauważył, że w rzeczywistości usypisko mogło być wyższe i szersze aniżeli obecnie.

Podczas wykopalisk z lat 30. gruntownie przebadano cały kopiec od góry do dołu. Archeolodzy stworzyli lej sięgający 15 metrów od szczytu aż do samego dna obiektu, jednocześnie sukcesywnie poszerzali ów lej we wszystkich stronach dzięki czemu zdołali przebadać 80% podstawy usypiska. Z badaniami wiązano duże nadzieje, szczególnie liczono na odkrycie gdzieś na dnie jakiegoś bogatego pochówku legendarnego Kraka. Możliwości było mnóstwo, w końcu w pierwszym tysiącleciu naszej ery rejon Małopolski gościł nie tylko Słowian ale również chociażby Celtów, Wandalów, wymieniając jedynie kilka ludów z całej bogatej mozaiki jaka przetoczyła się przez te ziemie.

Archeolodzy zaczęli od usunięcia wszelkich elementów nowożytnych na powierzchni kopca, trzeba bowiem wiedzieć, że znajdowały się na nim chociażby austriackie instalacje fortyfikacyjne. Już 50 cm pod darnią natrafiono na srebrny czeski denar wybity podczas panowania Bolesława II czyli pomiędzy 972 a 999 rokiem. Na tej podstawie datowano najwyższe warstwy usypiska na koniec X wieku czyli czasy Mieszka I i być może jego syna Bolesława. Badacze kopali dalej i już metr pod powierzchnią szczytu ich oczom ukazało się ciało dziecka. W tej samej warstwie znaleziono część czaszki mężczyzny oraz warstwę popiołu po jakimś ognisku. Z pewnością dziecku ani mężczyźnie, którego fragment czaszki odkryto nie poświęcono tak ogromnego obiektu jednak warstwa popiołu po jakimś większym ognisku nasunęła myśl, że ciała tych dwóch osób towarzyszyły prochom kogoś ważniejszego. Słowianie w tamtym okresie mieli w zwyczaju nadkurhanowe pochówki popielnicowe, tzn. palili zwłoki zmarłego a następnie wysypywali je na szczycie usypiska. Ludy indoeuropejskie często wysyłały w towarzystwie dostojników jakąś służbę na tamten świat, to mogłoby tłumaczyć szczątki dwóch wcześniej wymienionych osób na szczycie kurhanu. Naturalnie jest to jedynie hipoteza. 

Dwa metry od szczytu natrafiono na pozostałości korzeni wielkiego dębu oraz brzozy. Dąb jak wiemy był drzewem świętym na Słowiańszczyźnie szczególnie łączonym z władcą błyskawic Perunem podczas gdy w pozostałych częściach kontynentu stawał się drzewem wiązanym z innymi gromowładnymi bogami. To znalezisko nasunęło badaczom na myśl daleko idące wnioski. Analizując korzenie dębu, botanik, profesor Władysław Szafer ustalił wiek drzewa na trzysta lat, jego wysokość na 33 metry a obwód na 12,5 metra. Musiało więc zostać zasadzone na szczycie ówczesnego, nieco mniejszego kopca na przełomie VII/VIII wieku a następnie zostało ścięte końcem X wieku, czyli w okresie z którego pochodził srebrny denar Bolesława II. Dąb mógł być w tym miejscu drzewem świętym, posadzonym celowo pod kątem praktyk kultowych. Posadzenie drzewa wiązanego z bóstwem nieba na najwyższym szczycie w okolicy a więc najbliższym niebu byłoby bardzo racjonalnym przedsięwzięciem. Pozostałości brzozy leżące w tej samej warstwie co korzenie dębu były tak enigmatyczne, że umożliwiały wszelkie możliwe interpretacje. Niektórzy badacze zasugerowali nawet, że są to resztki chrześcijańskiego krzyża postawionego na miejscu ściętego wcześniej dębu niczym trofeum na miejscu zwycięskiej bitwy jaką była walka z pogańskimi wierzeniami, ale jest to jedynie hipoteza chwiejnie trzymająca się na własnych nogach. Kopano dalej.

Do głębokości nieco ponad 5 metrów od szczytu archeolodzy usuwali całą ziemię badając w ten sposób każdy centymetr sześcienny nasypu, poniżej tej głębokości zaczęli tworzyć wspomniany wcześniej lej wewnątrz pozostałej części obiektu. Dalsze badania pozwoliły przeanalizować pozostałą część obiektu aż do jego podstawy, na której znaleziono warstwę piasku. Owa gruba na metr warstwa piasku uformowano w swego rodzaju niewysoki kopiec była najstarszą, usypaną przez człowieka częścią badanego obiektu. Podczas odsłaniania kolejnych metrów uczeni odnaleźli tw. negatyw po drewnianym słupie, który znajdował się kiedyś wewnątrz kopca. Jednocześnie kolejne warstwy kopca tworzył piasek, glina, ił i ziemia. W kolejnych warstwach znajdowały się przemieszane ze sobą drobne pozostałości ceramiki, zabytków metalowych, krzemiennych oraz kości pochodzące z wielu epok historycznych od mezolitu (środkowa  epoki kamienia) poprzez neolit, kultury łużycką, przeworską, pomorską. Słowem były to materiały mogące mieć od ośmiu do półtora tysiąca lat licząc od momentu w którym piszę te słowa co utrudniłoby datowanie kopca gdyby nie pewien element znaleziony na samej jego podstawie. Na samym dnie leja, 15,5 metra od szczytu odkryto brązowe awarskie okucie pasa w kształcie śmigiełka datowane na przełom VII/VIII wieku n.e. Wygląda na to, że właśnie początkiem VIII wieku rozpoczęto usypywanie kopca z piasków, kamieni, iłów i ziemi wydobywanych na pobliskim terenie. Ktoś z pracujących przy budowie mógł wtedy zgubić okucie pasa bądź końskiego rzędu wykonane w stylu przypominającym podobne przedmioty używane przez koczowniczych Awarów, którzy we wczesnym średniowieczu odegrali bardzo dużą rolę w Europie Środkowej i na Bałkanach. Nie ma dowodów na trwałe zasiedlenie Małopolski przez koczowników ale mogli oni przemieszczać się tymi terenami ciągnąc ze wschodu na zachód Europy podczas najazdów na państwo Franków. Źródła pisane z wczesnego średniowiecza informują nas, że Awarowie na jakiś czas uzależnili od siebie żyjących na Bałkanach i w Europie Środkowej Słowian. Awarskie okucie mogło wreszcie znaleźć się w Małopolsce na skutek wymiany handlowej bądź jako lokalny wytwór naśladujący modę koczowników.

Jak jednak wytłumaczyć w kopcu istnienie przemieszanych pozostałości kultury materialnej (czyli innymi słowy śmieci) licznych kultur od mezolitu aż po późną starożytność? Po prostu podczas usypywania wzniesienia korzystano z materiałów eksploatowanych w miejscu gdzie wcześniej musiała istnieć jakaś osada istniejąca być może z przerwami przez tysiące lat. Kopiec scalono dzięki wspomnianym palom i promieniście odchodzącym od nich drewnianym płotkom z plecionki budowanym w jego wnętrzu. Dzięki temu kopiec nie rozpadł się tuż po zbudowaniu. Aby dodatkowo zabezpieczyć wnętrze przed przenikaniem wód opadowych wierzchnią warstwę kopca pokryto iłami znanymi z niewielkiej przepuszczalności wody. Co ciekawe w kilku miejscach tuż pod samą darnią odkryto przedmioty pochodzące z późnego średniowiecza mogące być zgubami bądź pozostałościami po wykopach o charakterze rabunkowym. Kopiec przyciągał rabusiów i domorosłych poszukiwaczy skarbów gdyż od dawien dawna krążyły opowieści jakoby skrywał w sobie szczątki samego Krakusa. W podobny sposób u podstawy kopca mogło się znaleźć awarskie okucie zupełnie przypadkowo przeniesione podczas transportu ziemi z innego miejsca.

O grzebalnym charakterze kopca mogła świadczyć jego tradycyjna nazwa – Rękawka. W ludowej tradycji zwykło się uważać, że termin Rękawka wziął się od sposobu w jaki usypano obiekt tj nosząc ziemię rękami. Ta etymologia jest naturalnie błędna i muszę przyznać się, że w jednym z poprzednich odcinków stworzonym jakiś rok temu sam się na nią powołałem. Mój błąd. Aleksander Krawczuk w jednej ze swoich ostatnich książek Polska za Nerona wywodzi termin rękawka od starosłowiańskiego rakva, rakiev oznaczającego trumnę. Raka w języku serbskim do dzisiaj oznacza grób a rakew w czeskim to trumna. Prace archeologów w latach 30. doprowadziły do zbadania niemal całego kopca, przed ingerencją ich łopat ustrzegły się jedynie najbardziej zewnętrzne ściany sztucznego wzniesienia. Pomimo tego wewnątrz nie znaleziono żadnego pochówku poza uszkodzonymi szczątkami jakiegoś dziecka i mężczyzny tuż pod szczytem. Gdyby kopiec wzniesiono dla jakiegoś zmarłego dostojnika jego ciało znajdowałoby się jednak bliżej podstawy, szczególnie że jak wspomniałem na pierwotnym usypisku zdążył jeszcze wyrosnąć jakiś dąb zanim później pojawiły się na nim kolejne warstwy zawierające w sobie również zwłoki dziecka. Ewentualnie jak już wspomniałem zwłoki dostojnika poddano kremacji na szczycie kopca.

Prawdopodobnie kopiec był inicjatywą tak starą, zbudowaną być może u początku VIII bądź nawet końcem VII wieku, że późniejsza ludność zwyczajnie nie znała jego prawdziwego przeznaczenia i dorobiła ludowe wyjaśnienie genezy wzniesienia. Miał w nim spoczywać nie kto inny a sam Krakus, kopiec był więc mogiłą – rakwą. Z upływem lat nawet i to stare słowo zaczęto sobie tłumaczyć bardziej jako rękę aniżeli trumnę.

Skoro nie mamy pewności czy Kopiec Kraka był prawdziwą mogiłą to czym w takim razie mógł być? Po dziś dzień u jego stóp tak jak i przed wiekami w pierwszy wtorek po świętach Wielkiej Nocy gromadzi się gwarny tłum kupujący różne świecidełka i słodycze a całą imprezę uświetniają pokazy rekonstrukcji historycznych. Profesor Michał Rożek – historyk sztuki związany z Krakowem zwraca uwagę, że całe to święto Rękawki nosi w sobie znamiona pradawnego, wiosennego kultu zmarłych. Jest to swego rodzaju stypa pogrzebowa odgrywana ku pamięci tych, których już między nami nie ma od setek lat. Nieprzerwanie od średniowiecza aż do pierwszej połowy XIX wieku na samym kopcu wyprawiano stypy pogrzebowe będące odbiciem dawnego, wiosennego święta zmarłych, które dopiero w X wieku zaczęło być wypierane przez jesienne zaduszki promowane przez Kościół.

Podobne zwyczaje obchodzono w całej Słowiańszczyźnie, w Pradze na przykład w poniedziałek wielkanocny gromadzono się na Moranii, obok pogańskich grobów ciskano jajkami o ziemię aby wspomnieć i wesprzeć zmarłych przodków. podczas tego typu zaduszek sadzono także krzewy i drzewa mające służyć jako miejsca odpoczynku dla zmęczonych dusz przybywających na ziemię pod postacią ptaków. Dodatkowo organizowano turnieje szermiercze, którym towarzyszył wszechobecny jazgot mający na celu odstraszenie złych duchów. Dzisiejsze walki rekonstruktorów toczone pod Kopcem Kraka są swego rodzaju wspomnieniem tych dawnych tradycji, nawet jeżeli ich uczestnicy nie mają o tym świadomości. Jeszcze całkiem niedawno ludzie gromadzili się również pod pobliskim kościółkiem św. Benedykta ciskając przepaść gotowane jaja niczym na wspomnianej praskiej Moranii. Jajka, symbol życia i płodności były obrzędowym pokarmem dla zmarłych, wygłodniałych i zabiedzonych po srogiej zimie. Sam kościółek św. Benedykta jest jednym z najstarszych w Polsce, prace archeologiczne prowadzone pod jego fundamentami pozwoliły określić wiek najstarszych warstw fundamentów na początek XI wieku. W ówczesnych realiach świątynia musiała stać na bezludziu, oddzielona od Krakowa rozlewiskiem Wisły, bagnem i sporym szmatem nieużytków. Dlaczego w takim miejscu postawiono wówczas chrześcijańską świątynię? Najprawdopodobniej chodziło o wyegzorcyzmowanie pobliskiego wzgórza z kopcem Krakusa, na którym w tym zapewne okresie ścięto wiekowy święty dąb. Zapewne nie odważono się od razu zbudować kościoła na wzgórzu splamionym pogańskimi rytuałami.

Kopiec Krakusa nie jest jedynym pradawnym usypiskiem wzniesionym ludzkimi rękami w Krakowie. Na terenie miasta znajduje się również kopiec Wandy a kiedyś istniał także kopiec Esterki. Kopiec Wandy położony jest około 9 km na wschód od Wawelu na terenach obecnej Nowej Huty. W przeszłości znajdowała się tu wioska o wiele mówiącej nazwie Mogiła, którą najprawdopodobniej wzięła właśnie od tzw. kopca Wandy. Podobnie jak w przypadku sławniejszego kopca Kraka tak i ten poświęcony córce legendarnego założyciela Krakowa od zawsze traktowano jako grobowiec. Sama Wanda z kolei pojawiła się po raz pierwszy u mistrza Wincentego Kadłubka, który uczynił ją córką i następczynią legendarnego Kraka. O rękę księżniczki starało się wielu władców sąsiednich plemion, ale to książe Alemanów Rodryg był najbardziej zmobilizowany do poślubienia krakowskiej królewny. Wanda jednak nie chciała słyszeć o zamążpójściu. Odrzucenie zalotów Rodryga równałoby się jednak obrazie księcia a w konsekwencji również wyniszczającej wojnie. Wanda postanowiła więc szlachetnie poświęcić swoje życie tonąc w nurcie Wisły. XV-wieczny kanonik krakowski Jan Długosz dopisał dalszą część historii łącząc postać Wandy z kopcem z Nowej Huty. Zdaniem Długosza ciało królewny wyłowiono w okolicach wsi nazwanej później Mogiłą od kurhanu usypanego dla zmarłej władczyni. Sama legenda Wandy jest jedną z najbardziej żywotnych w polskiej tradycji. Kolejni kronikarze, pisarze i poeci swobodnie dostosowywali ją do realiów w jakich przyszło im żyć. U Kadłubka Wanda odrzuciła zaloty księcia Alemanów, który zdruzgotany miał popełnić samobójstwo. Następnie królewna ofiarowała się bogom w dziękczynieniu za uratowanie kraju skacząc w nurt Wisły, którą nazwano od jej imienia Wandal a jej poddanych Wandalami. W ten sposób sprytny Kadłubek połączył Polaków z plemieniem germańskich Wandalów w efekcie czego do dzisiaj co jakiś czas możemy spotkać się z poronionymi teoriami wedle których Wandalowie, którzy zdobyli Rzym w 955 roku byli Słowianami a ich władca Genzeryk to nie kto inny a nasz, swojski Gąsiorek. Tak czy inaczej dopiero w ostatnich stuleciach ewolucja mitu otaczającego Wandę zrodziła wersję ostateczną, podkreślającą niechęć do alemańskiego księcia wynikającą z podłoża etnicznego. Pod zaborami postać Wandy co Niemca nie chciała stała się wysoce atrakcyjna dla podtrzymania oporu wobec germanizacji oraz nadziei na odzyskanie przez kraj niepodległości.

Kopiec Wandy ma 14 metrów wysokości od podnóża oraz około 45 metrów szerokości podstawy. Przez stulecia samo wzniesienie oraz jego okolice były eksploatowane na różne sposoby choćby poprzez budowę w XIX wieku austriackich fortyfikacji rozebranych dopiero w latach 60. XX stulecia.

Pierwszymi poważniejszymi, nieinwazyjnymi pracami archeologicznymi na kopcu były badania georadarowe przeprowadzone końcem 2016 roku, które wykryły pewne anomalie w obrębie wzniesienia, nie wskazywały one jednak na istnienie jakiejkolwiek komory grobowej wewnątrz obiektu. W bezpośredniej okolicy kopca Wandy niejednokrotnie odnajdywano artefakty z różnych okresów historycznych i prehistorycznych począwszy od młodszej epoki kamienia stąd utożsamianie obiektu z wczesnym średniowieczem jest spowodowane jego podobieństwem do sławniejszego kopca Krakusa.

Ostatnim z krakowskich kopców o jakim chciałbym dzisiaj opowiedzieć jest nieistniejący już tzw. kopiec Esterki. Znajdował się około 3 kilometrów na północny-zachód od Wawelu na terenie ogrodu pałacu królewskiego w Łobzowie. Co ciekawe leżał on na przedłużeniu linii prowadzącej z Kopca Krakusa poprzez wzgórze Wawelskie na północny zachód. Pierwsze badania kopca przeprowadzono już końcem XVIII wieku z inicjatywy samego Stanisława Augusta Poniatowskiego. Ostatni król Polski liczył, że znajdzie wewnątrz grób żydówki Esterki – kochanki króla Kazimierza Wielkiego rozsławionej wzmianką w Rocznikach Jana Długosza, który postać żydówki najprawdopodobniej wymyślił. W rozkopanej na polecenie Poniatowskiego domniemanej mogile nie odkryto jednak niczego wartego uwagi, przynajmniej w tamtych czasach. W latach 50. XX wieku kopiec bezpowrotnie zniszczono podczas budowy stadionu sportowego, o wymiarach i wyglądzie kopca wiemy jedynie z prac ikonograficznych oraz nielicznych zdjęć. W chwili gdy je wykonywano wzniesienie mogło mieć do 7 metrów wysokości i do 30 metrów szerokości u podstawy. Gdyby kopiec przetrwał do naszych czasów to wykorzystując dzisiejsze metody badawcze z pewnością udałoby się dowiedzieć o jego genezie więcej aniżeli końcem XVIII wieku, zwłaszcza że w czasach króla Poniatowskiego nawet jeżeli ktoś znalazłby wewnątrz takiego wzniesienia awarskie okucie czy denat z czasów Bolesława II bądź innego władcy jak miało to miejsce w Kopcu Krakusa to prawdopodobnie nie zainteresowałby się tak lichym odkryciem. Jest wielce prawdopodobne, że w tzw. kopcu Esterki natrafiono na podobne pozostałości, ale dyscyplina naukowa którą znamy jako archeologię w XVIII wieku praktycznie nie istniała. Do dzisiaj istnieje kilka koncepcji, jedna datuje nie istniejący już obiekt na XIV stulecie czyli okres, w którym na polecenie Kazimierza Wielkiego założono w tym rejonie letnią rezydencję władców Polski. Inna propozycja mówi o przełomie VII/VIII wieku tak jak w przypadku Kopca Krakusa. Dawny Kraków był usiany mniejszymi i większymi kopcami, z których wiele zostało bezpowrotnie zniszczonych w XVIII i XIX wieku, mogły one pochodzić z tego samego okresu historycznego – wczesnego średniowiecza. Czasami w dyskusji pojawiają się propozycje jakoby niektóre z nich były pradawnymi kopcami scytyjskimi, ale jest to mało prawdopodobne gdyż nie znaleziono w nich żadnych pozostałości po stepowych koczownikach. Wśród bezpowrotnie utraconych kopców znajduje się jeszcze tzw. kopiec Babki Krakusa, istniejący jeszcze w drugiej połowie XIX wieku niedaleko swojego sławniejszego odpowiednika. Nie wiemy o nim nic poza przybliżoną lokalizacją oraz faktem, że był stosunkowo niewielki.

Krakowskie kopce od wieków łączono z pochówkami, najczęściej Krakusa pod którego osobą skrywać miał się jakiś książe Wiślan. Póki co badania archeologiczne nie potwierdziły ze stuprocentową pewnością niczego podobnego. Nie musi to oznaczać, że kopce nie były kurhanami choćby symbolicznymi na których rozsypano prochy zmarłych. Mogły też pełnić funkcje znaków solarnych bądź astronomicznych. Jeżeli wczesnym rankiem 21 czerwca spojrzymy z kopca Krakusa w kierunku kopca Wandy to ujrzymy wschód słońca dokładnie nad tym drugim obiektem. Z kolei stojąc o zachodzie tego samego dnia na kopcu Wandy ujrzymy słońce chowające się dokładnie za kopcem Krakusa. To jedynie przypadek czy też może najlepszy dowód na zaawansowaną wiedzę astronomiczno-inżynieryjną twórców obu kopców? Zbieg okoliczności wydaje się tutaj aż nazbyt nieprawdopodobny.

 

Opracowanie i narracja – Michał Kuźniar.

 

Źródła:

“Archeologia Polski wczesnośredniowiecznej” – Andrzej Buko

“Kurhany chwały. O kopcach krakowskich, podkrakowskich i nie tylko” – Bartłomiej G. Sala

“Mistyczny Kraków – Michał Rożek