Bogowie Rusi – Strzybóg, Siemargł, Perepłut, Jaryło

 

W poprzednich odcinkach poznaliśmy liczne bóstwa słowiańskie szczególnie z terenu Połabia oraz Rusi. Poza bardziej znanymi teonimami takimi jak Perun, Weles, Trzygłów czy wszyscy bogowie obdarzeni końcówką -wit w imieniu (Rujewit, Świętowit, Jarowit oraz inni) w wierzeniach dawnych Słowian występowało jeszcze parę innych postaci. Dzisiaj poznamy pozostałych bogów dawnej Rusi – Strzyboga, Siemargła, Perepłuta i Jaryłę. Przewodnikiem w tej podróży na wschód będzie nam Aleksander Gieysztor, którego książka Mitologia Słowian od czterech dekad cieszy się niesłabnącą popularnością wśród kolejnych pokoleń starających się zgłębić aktualny stan badań nad wierzeniami dawnych Słowian. Prywatnie była dla mnie pierwszą książką w tej tematyce po jaką sięgnąłem.

 

Bogowie Rusi - Strzybóg, Siemargł, Perepłut, Jaryło

by Michał Kuźniar | Słowiańskie Demony

 

Zacznijmy od Strzyboga, który pojawia się już na kartach średniowiecznej Powieści minionych lat Nestora, gdzie spotykamy to enigmatyczne bóstwo wciśnięte pomiędzy Dadźboga i Siemargła. Latopis Nestora był dziełem tak ważnym, że przekazany przezeń panteon bóstw, tak zwany Panteon Włodzimierzowy na stałe przeniknął do ruskiej literatury homiletycznej, tj. zajmującej się kaznodziejstwem. W licznych zachowanych do naszych czasów tekstach kazań z tego obszaru twórcy niemal zawsze odwołują się właśnie do listy bogów Nestora.

Osobnym źródłem, które wymienia Strzyboga nie tylko z imienia, ale również zawodu jest staroruski poemat poświęcony nieszczęsnej wyprawie kniazia Igora, o której wspominałem przy okazji omawiania Chorsa. Autor Słowa o wyprawie Igora cytowany przez Gieysztora w jego Mitologii Słowian wprost nazywał wiatry Stribożymi wnukami: “Być gromowi wielkiemu, iść deszczowi strzałami od Donu […] o ziemio ruska, jużeś zaszła za góry; oto wiatry, Striboży wnuki, wieją od morza strzałami na chrobre pułki Igorowe, ziemia tętni, rzeki mętnie cieką, prochy pola przykryły, łopocą chorągwie”. Jak widzimy Strzybóg jest tutaj dziadem wszelkich wiatrów niosących strzały, sam wiatr zwany jest po prostu wyrazem stryj co może mieć związek z rdzeniem -stru, “płynąć”. Określenie “wnuki Strzyboga” w innym miejscu odnosiło się nie do wiatrów lecz do całej Rusi co miało odpowiednik we “wnukach Dadźboga”, terminie którym określano ruskich książąt.

Literatura nie jest jedynym miejscem, w którym lubi przebywać tajemniczy Strzybóg, świadectwa jego bytności znajdujemy również w nazwach miejscowości, w dodatku nie tylko ruskich. Pod Skierniewicami leży wieś Strzyboga zaś jeszcze w XIII wieku pod Tczewem płynąć miał strumień Stribog. Na samej Rusi pojawia się z kolei Striboze jezioro co również nie wygląda na przypadek oderwany od mitologii.

Wydaje się, że za środowisko Strzyboga możemy uważać sferę zjawisk atmosferycznych, co nie byłoby niczym zaskakującym biorąc pod uwagę powszechny wśród ludów indoeuropejskich zwyczaj deifikacji tego typu procesów zachodzących w atmosferze. Gieysztor wymienia kilka takich wiatrów jak rzymski Vulturnus czy indyjskie wichry Vata i Vayu. Ten drugi pojawiał się również w wierzeniach irańskich, w których z czasem zaczął przyjmować cechy wojownika. Irański Vayu stał się uosobieniem bóstwa wojny, zmarłych, urodzaju oraz dobrego i złego losu. W swojej wszechstronności zaszedł tak daleko, że utożsamiano go z siłą łączącą niebo i ziemię.

Wśród bliższych nam kulturowo i geograficznie ludów spotykamy się z kultem wiatrów wśród Serbów i Bułgarów. Słowiański folklor znał całą masę wszelakich demonów związanych z wiatrem, o których mówiłem w odcinku poświęconym przestworzom. Dość rzec, że z wichrami najczęściej kojarzono groźne, prastare wiły, czasami również, szczególnie w Bułgarii samodiwy. Wiatrów lękano się, widząc w nich zagrożenie, stąd istniała praktyka rzucania w nie kamieniami i ostrymi przedmiotami jak np. noże. W hasających wichrach widziano walczące ze sobą polne czarty i demony, które rozgonić i uspokoić mógł jedynie władca błyskawic.

Obok zagrożeń niesionych przez “wnuki Strzyboga” widziano w nich nieraz dusze ludzi, zwłaszcza tych zmarłych śmiercią nienaturalną, topielców, porońców, niechrzeczeńców czy ludzi otrutych bądź rozszarpanych przez dzikie zwierzęta. Cała ta gromada nieszczęsnych istot, które spotkał przedwczesny koniec toczy ze sobą po śmierci niekończące się wojny i konflikty, których świadkami bywali niekiedy prości ludzie. Jakiś rok temu sam osobiście, wiosną wychodząc z lasu na otwartą przestrzeń pól zobaczyłem coś co dawni ludzie z pewnością uznaliby za demona. Dzień był wietrzny, a na polu, jakieś kilkanaście – kilkadziesiąt metrów ode mnie uformowało się coś na kształt małej trąby powietrznej, wysokości człowieka. Kształt gnał po ugorze rozrzucając liście i zeschniętą trawę, ale tak szybko jak się pojawił tak też rozpadł się znikając. Jeżeli w młodości oglądaliście kreskówki z diabłem tasmańskim to na pewno pamiętacie jak potrafił przemienić się w wir powietrzny.

Strzybóg nie należy do teonimów pojawiających się w źródłach często jak to ma miejsce w przypadku Swarożyca, Peruna czy Welesa. Jego obecność jest ledwo zaznaczona, ale wydaje się być bóstwem istotnym, chociaż niekoniecznie pierwszorzędnym. Być może był personifikacją sił tkwiących w wiatrach, do tego jego występowanie nie musiało ograniczać się jedynie do Rusi, chociaż stamtąd pochodzą najważniejsze wzmianki o jego istnieniu w zbiorowej świadomości tamtejszych Słowian. Mógł być bogiem ostrego wiatru, powietrza lub huczącego wichru jak chcieli niektórzy badacze.

Przejdźmy teraz do kolejnego boga z kijowskiego panteonu Włodzimierza Wielkiego, którym będzie Siemargł. Ta postać od zawsze przysparzała mnóstwo problemów badaczom, bowiem w zależności od źródła w jakim się pojawiał występował albo jako Siemargł albo jako dwa odrębne bóstwa – Siem i Rgieł. Aleksander Gieysztor był przeciwny rozdzielaniu Siemargła na dwa odrębne byty widząc w nim ostatecznie patrona rodziny i domowego gospodarstwa. Miała o tym świadczyć analiza znaczenia jego imienia składającego się z dwóch wyraźnych cząstek Siem i Rgieł. Siem można wyprowadzać od prasłowiańskiego semja – rodzina. Ten sam wyraz dał początek tak znanym imionom jak Siemomysł (ten, który myśli o rodzinie) czy Siemowit (np. pan rodziny). Rgieł z kolei mógł pochodzić ze słowiańskiego rdzenia reż – oznaczającego żyto. Byłby więc Siemargł bogiem chroniącym nie tylko rodzinę, ognisko domowe ale również gospodarstwo, bydło i zboże. Czyniłoby go to bóstwem wielozadaniowym, którego przychylność byłaby niewątpliwie pożądana w każdym obejściu.

Rosyjska orientalistka Kamilla Trever już w latach 30. analizując folklor irański dokopała się do tajemniczego, skrzydlatego potwora o ptasim korpusie i psiej głowie Simorga, który opiekował się roślinami oraz urodzajem. Simorg znany również jako Senmurv występował w folklorze ormiańskim, kurdyjskim oraz irańskim, często uczestnicząc w walce z prastarym wężem, bardzo popularnym motywem wielu mitów opowiadających o powstaniu świata. Demon ten łączył w sobie cechy ptaka, psa a czasem także rybie łuski co pozwalało mu roztaczać władzę na powietrze, ziemię i wodę. Simorg czasami pojawiał się na drzewie życia lub pierwotnej górze a jego obecność w sztuce datuje się od czasów starożytnych Scytów zamieszkujących Step Pontyjski na północ od Morza Czarnego i Kaspijskiego. Pożyteczny demon pojawiał się potem w zdobnictwie sztuki sasanidzkiej, bizantyjskiej, ormiańskiej i wreszcie staroruskiej, w ten sposób zapewne torując sobie drogę aż do panteonu Włodzimierza, gdzie zasiadł obok Strzyboga i Mokoszy. Warto zauważyć, że Simurg pod postacią ptaka do dzisiaj pojawia się na godłach i emblematach różnych organizacji oraz instytucji w Azji Środkowej, można go bowiem spotkać chociażby na godle Uzbekistanu, wcześniej pojawiał się pod postacią skrzydlatego psa na godle Cesarstwa Iranu zlikwidowanego w 1979 roku po przewrocie ajatollaha Chomeiniego.

Kolejnym ciekawym teonimem, który może kryć niezależne bóstwo jest tajemniczy Perepłut, którego aby jeszcze bardziej skomplikować nasze dociekania niektórzy badacze łączą z Siemargłem. Chcą przy tym widzieć w Perepłucie kolejne wcielenie boga odpowiedzialnego za pomyślność, urodzaj i dostatek w rodzinie oraz gospodarstwie. Przypadek Perepłuta jest o tyle beznadziejny, że pojawia się zaledwie dwa razy w późnośredniowiecznych kazaniach Grzegorza Bogosłowca i Jana Złotoustego, którzy zwracali uwagę, że ciągle skłonni do pogańskich zabaw wieśniacy obracali się i przepijali do Perepłuta w rogach. Jeżeli głównym obrzędem jaki towarzyszył temu bogu lub bożkowi było przepijanie z rogu symbolizującego obfitość to umiejscowienie go w sferze zapewniania dostatku i powodzenia byłoby jak najbardziej logiczne. A przecież utożsamiano go też z Dionizosem, panem winorośli i krótkotrwałego szczęścia jakie daje napój otrzymywany z jego sfermentowanych owoców. Problemem są jednak rzadkie i stosunkowo późne wzmianki o Perepłucie, którego sytuacja przypomina postaci z tak zwanego Panteonu Długoszowego – Jassę, Nyję i Ładę, rzekome polskie bóstwa wzmiankowane dopiero w XV wieku.

Aleksander Gieysztor w swojej Mitologii Słowian zwracał uwagę, że łączenie go z Siemargłem ma bardzo kruche podstawy. Liczne analizy jego imienia dawały często bardzo odmienne efekty, co zresztą nie jest niczym niezwykłym w lingwistyce, która nie jest nauką ścisłą chociaż pewne jej elementy mają charakter stały. W przypadku analiz etymologicznych imienia Perepłut mamy co najmniej kilka konkurencyjnych propozycji. Widziano w nim bóstwo, które coś plącze, przeplata, co mogło sugerować jego związek z losem, przeznaczeniem bądź plączącym wszystko wichrem. Pojawiały się interpretacje według których Perepłut miał być postacią skłonną do perepotania się, czyli pluskania, kąpania, a to z kolei przysporzyłoby mu związków z wodą. Wreszcie zwrot pere pluti mógł oznaczać kogoś płynącego przez coś, przepływającego a stąd mielibyśmy wysyp kolejnych interpretacji oddalających nieszczęsnego Perepłuta od domen Siemargła na korzyść królestwa topielców i wodnych rusałek. Możliwe, że faktycznie przepijano do niego napoje wyskokowe z rogu, ale nie po to aby zapewnić sobie dobre zbiory, ale aby zaskarbić jego przychylność podczas przekraczania zbiorników wodnych tudzież pracy na ich powierzchni. Powyższa możliwość sugerowana przez Aleksandra Gieysztora stawiałaby go zdecydowanie pośród demonów nie zaś bóstw wyższego rzędu.

Perepłut jawi się jako przypadek beznadziejny i takim go pozostawię, zainteresowanych rozplątywaniem etymologicznych zawijasów odsyłam do specjalistów, których nie zniechęca rozplątywanie jego poplątańców. Ja tymczasem przejdę do Jaryły, który również doczekał się posądzeń o rodzinne związki z Perepłutem.

Jaryło pojawia się w źródłach bardzo późno bo dopiero w latach 60. XVIII wieku co mocno podważa prawdopodobieństwo, że był w jakikolwiek sposób tożsamy przedchrześcijańskim bóstwom słowiańskim. Podobnie jak Chors, Siemargł czy Perepłut tak i Jaryło występuje wyłącznie w folklorze wschodniosłowiańskim, nie ma żadnych oznak jego bytności na zachodniej czy południowej Słowiańszczyźnie. Pospólstwo widziało w nim młodzieńca w białej szacie, bosego, z ludzką głową w prawej ręce i żytnimi kłosami w lewej. Na szyi miał mieć nasz Jaryło wieniec z ziół. Najczęściej poruszał się na białym wierzchowcu.

W przeciwieństwie do poprzednich bóstw w przypadku Jaryły nie mamy większych wątpliwości co do pochodzenia jego imienia. Rdzeń jar-, jaro- znaczył tyle co “silny”, “surowy”, “dziarski”, “krzepki”. Mógł również sugerować siłę i sprawność płynącą z młodości. Słowiański wyraz jar oznaczał również wiosnę o czym zresztą wspominałem przy okazji odcinka o Jarowicie. W nazwach własnych jary bywa synonimem słowa święty przez co czyni Jarosława równoznacznym ze Świętosławem a Jaropełka ze Świętopełkiem. Z czasem rdzeń jar- rozmnożył się nabierając wielu dodatkowych znaczeń, stąd jarosze, jarzyny, jarskość, jarzenie się, jurność czy jarka, to jest pewien rodzaj pszenicy. Jak widzimy większość tych słów ma konotacje z płodami rolnymi, głównie warzywami lub owocami.

Jaryło mógł być więc patronem siły, młodości, sprawności i wiosennego odrodzenia. Czyniłoby go to wschodnim odpowiednikiem połabskiego Jarowita. Niestety jak już wcześniej wspomniałem pierwsze wzmianki o Jaryle są bardzo późne, w XIX wieku na Białorusi zanotowano relację z obrzędu ku czci Jaryły jaki odbywał się końcem kwietnia podczas witania wiosny pierwszą orką. Korowód wesołych, wiejskich dziewcząt przechodził przez wieś, w międzyczasie jedną z nich przebierano w ubiór Jaryły, sadzano na białym koniu i śpiewano do niej piosenkę o płodności i urodzaju. “Włóczył się Jaryło / Po całym świecie / Rodził żyto w polu / Płodził ludziom dzieci / A gdzież on nogą / Tam żyto kopą / A gdzież on na ziarnie / Tam kłos zakwitnie”.

Białoruski przekaz, pomimo że dość późny niesie ze sobą treści bardzo archaiczne symbolizowane przez białego konia, szaty w tym samym kolorze, kłosy zbóż i bose stopy, które symbolizowały bliski związek z glebą. Jaryło może być więc znacznie starszym reliktem dawnych wierzeń, co nie wydaje się niczym dziwnym, w końcu ziemia ruska pełna była wszelakich idoli czczonych niejednokrotnie jedynie lokalnie. Jeden z ruskich latopisów mówi o jakimś lokalnym bożku Jarunie nie podając żadnej precyzyjniejszej charakterystyki tej postaci, ale po jego imieniu możemy spodziewać się kogoś o cechach bliskich Jaryle.

Obok funkcji związanych z płodnością Jaryło miał być również dzielnym wojownikiem dosiadającym silnego wierzchowca. Nie wydaje się aby podobne funkcje w jakikolwiek sposób wykluczały siebie nawzajem, rzymski Jupiter również zstępował do rolników początkiem wiosny podczas obchodzonych 23 kwietnia Vinaliów a litewski Perkunas grzmotem otwierał wiosnę oraz towarzyszące jej prace polowe, do których powodzenia wymagana była jego interwencja. Część cech Jaryły przejął z czasem święty Jerzy, którego święto obchodzono również 23 kwietnia a sam chrześcijański rycerz podobnie jak Jaryło dosiadał najczęściej białego wierzchowca. Jak już nieraz przyszło się nam przekonać, bogowie są cały czas ci sami, zmieniają się jedynie ich imiona.

O popularności i dawności Jaryły świadczą również pewne ślady toponomastyczne czyli nazwy miejscowości takich jak Jarilovo czy Jarilovic pod Nowogrodem Wielkim. W XVIII wieku w eparchii woroneskiej (eparchia to prawosławny termin odpowiadający łacińskiej diecezji) zabraniano chłopom świętowania wokół bożka zwanego imieniem Jarilo, któremu zwykli oni oddawać część w tygodniu po Zielonych Świątkach. Sto lat wcześniej w tej samej okolicy na wiosnę rzekomo odprawiano pogańskie kulty a jeden z wieśniaków zakładał na siebie kwiaty i dzwoneczki, jego twarz zaś malowano na czerwono i biało. Wyglądał więc podobnie do kibiców polskiej reprezentacji w piłce nożnej, z tym że ci ostatni raczej nieprędko będą mieli powody aby z radości zakładać na siebie kwiaty i dzwoneczki.

Bóstwem łączonym z Jaryła bywa niekiedy Morena-Marzanna, którą jak wiemy utożsamiano najczęściej z zimą i towarzyszącą jej śmiercią. Zwycięskiemu pochodowi Jaryły mogło towarzyszyć również topienie lub palenie kukły bogini zimy. Sam Jaryło niejednokrotnie występował w postaci młodzieńca i starca, mianowicie pierwszy pokonywał i zastępował miejsce tego drugiego. Śmierć starego Jaryły zabitego przez młodego następcę, którego za rok czekał ten sam los był niczym innym jak echem prastarych obrzędów płodnościowych. Jaryło otwierał wrota ziemi, pozwalając wiośnie wyjść na świat. Pokonanego starca miała symbolizować wspomniana wcześniej głowa trzymana pod pachą przez młodego Jaryłę jadącego na wierzchowcu. Rytuały ku czci tego bóstwa miały wszelkie cechy kultów solarnych popularnych jak ziemia długa i szeroka. Dziewczyna zwana Wiosnołką symbolizująca Jaryłę podczas kwietniowych obrzędów mogła być echem dawnej oblubienicy – ofiary składanej bogu w zachęcie do pośpiesznego wywołania wiosny.

Słowianie nie odbiegali jakoś istotnie od innych współczesnych im społeczeństw rolniczych skupionych wokół bóstw agrarnych. To właśnie ci bogowie byli u nich podstawowymi łącznikami w relacjach z kosmosem. W religioznawstwie często zwraca się uwagę na tak zwany mit kreatywnego morderstwa towarzyszący społecznościom pierwotnych rolników. Mit ów można wytłumaczyć jako istnienie jakiegoś pradawnego wydarzenia polegającego na uśmierceniu jakiegoś herosa, przodka czy innego boga, który oddaje swe życie a z jego ciała wyrastają pierwsze rośliny jadalne zapewniające ludziom przetrwanie. Ów pierwotny mit w zależności od społeczeństwa ewoluował w różnych kierunkach, ale zazwyczaj prowadził do koncepcji boga wegetacji, który umierał a następnie zmartwychwstawał powtarzając w pewnym sensie cykl życia zboża. Zasiane zboże wschodziło jako młoda roślina, dojrzewało a następnie traciło swoją głowę pod sierpem rolnika. Ziarno uzyskane z takiego zboża zapładniało następnie ziemię pozwalając na powtórzenie całego cyklu od nowa. Jaryło ma więc wszelkie cechy solarnego bóstwa wegetacji czczonego przez dawnych rolników.

W dzisiejszym odcinku poznaliśmy cztery postacie, które co prawda nie były tak popularne jak chociażby Perun, ale również pojawiały się w dawnych podaniach, wierzeniach i folklorze wschodniej Słowiańszczyzny.