Mamuny i odmieńce

 

Chcieliście się kiedyś pozbyć kogoś z rodziny? Brata? Siostry? A może wasze dziecko nie jest już tak słodkie i kochane jak było kiedyś i chcielibyście, mówiąc delikatnie go usunąć? Bez konsekwencji, podejrzeń, dziwnych pytań? Cóż, obecny system karny nie pozostawia wam niestety dużego pola do popisu, w takiej sytuacji nie pozostaje nam nic innego jak popaść w  sentymentalizm i zatęsknić za dawnymi, dobrymi czasami. Czasami, w których takie kombinacje były znacznie prostsze, życie było prostsze, bo i ludzie byli prości. Wreszcie, eliminacja niechcianych dzieci zwanych dawniej odmieńcami, podrzucami, odmiankami, płonkami była prostsza. Opowiem o nich w tym odcinku.

 

Mamuny i odmieńce

by Mitologika | Słowiańskie Demony

 

W jednym z poprzednich odcinków opowiadałem o boginkach, które były jednymi z najbardziej uniwersalnych, kompleksowych demonów z wierzeń naszych przodków. Przez kompleksowość rozumiem tutaj skupienie wielu, czasem sprzecznych cech w jednym wyobrażeniu demonicznym. Boginki jak już wspominałem spędzały sporo czasu nad strumykami i zbiornikami wodnymi, piorąc w nich swoje ubrania i generalnie nie szkodząc nikomu. W wielu jednak miejscach wierzono, że boginki zwane również mamunami zajmowały się mało zaszczytnym procederem kidnapingu, kradnąc niemowlęta i małe dzieci nieuważnym rodzicom.

Możliwe że pod postacią boginki/mamuny zlało się kilka różnych demonów z różnych okolic. Dawniej każda wioska miała swoje wersje rusałek, leszych czy południc, niejednokrotnie odbiegające od utartego schematu. Cóż, demonologia naszych przodków była tematem istniejącym poza powszechnym obiegiem, czymś na kształt podziemia, potępianego przez Kościół oraz elity rządzące. Nasi dziadowie nie grupowali swoich demonów w atlasach zoologicznych.

W całej Słowiańszczyźnie mieliśmy do czynienia z szeroko rozpowszechnionymi wierzeniami w istoty demoniczne zamieniające niemowlęta i szkodzące położnicom. Mogły być to siostry leśnych bab lub nocnic, o których mówiłem w jednym z poprzednich odcinków. Istoty owe były najczęściej zwane przez prosty lud mamunami, boginkami, płaczkami, bogienkami. Na Mazowszu pojawiały się sibiele zaś na Podhalu niechcianego brata ukraść mogła dziwożona. Wraz z postępującą penetracją chrześcijaństwa lokalne demony mieszały się z wszędobylskimi diabłami i czarownicami. W czasach kontrreformacji Kościół starał się dopasować wszystkie lokalne wierzenia do własnych wyobrażeń. Stąd boginki i mamuny stały się czarownicami. Cały ten miszmasz wykorzystywali co bardziej utalentowani wioskowi narratorzy, którzy zabawiali ziomków opowieściami o sobie tylko znanych demonach, niespotykanych nigdzie indziej. Stąd boginka bogince nierówna.

Samo słowo „mamuna” pochodziło albo od niemieckiego imienia diabła Mamona lub od słów „mamić, mamidło”.

Informacje dotyczące wyglądu mamun były mało konkretne. Zazwyczaj były to kobiety, czasami pół-kobiety pół-zwierzęta, np. kobiety o psich nogach. Ich cechą szczególną była wyjątkowa szpetota. Mamuny były często chudymi babami o nienaturalnie obfitym owłosieniu całego ciała. Ich długie, zwisające piersi często sięgały niemal do ziemi więc mamuna zarzucała je sobie na plecy. Na skutek oddziaływania literatury naukowej mamuny z czasem zaczęły być utożsamiane z małpami. W ten sposób chłopi racjonalizowali swoje poglądy.

Mamuny zazwyczaj zamieszkiwały nadbrzeżne zarośla, gdzie spędzały czas na praniu odzienia. Proceder ten był bardzo hałaśliwy, ponieważ mamuny często uderzały w praną bieliznę kijankami. Tutaj należy się wyjaśnienie odnośnie samych kijanek. Nie chodzi mi tutaj o wczesne stadium żaby lecz o drewnianą deszczułkę używaną dawniej do prania bielizny. Kobiety udawały się z bielizną nad rzekę, a następnie biły takimi deszczułkami w mokrą odzież. Uderzenia wybijały brud spomiędzy włókien materiału a nurt rzeki unosił go dalej. Kijanka mogła zostać użyta przez mamunę jako broń, więc generalnie odradzano odwiedzanie miejsc, z których dochodził dźwięk kijanek.

Generalnie uważano, że mamuny i boginki były duszami kobiet zmarłych podczas połogu bądź samobójczyń. Mamuną mogła się również stać kobieta, która celowo poroniła dziecko lub popełniła samobójstwo. Śmierć w trakcie ciąży bądź porodu musiała nastawiać delikwentkę w szczególnie negatywny sposób wobec matek i dzieci. Z poprzednich odcinków pamiętamy, że słowiańskimi demonami negatywnie nastawionymi do ludzi kierowała głównie zawiść z powodu wczesnej utraty życia.

Mamuny według wierzeń posiadały własne dzieci, ale ustalenie ojcostwa może być tutaj skomplikowane ponieważ niewielu kwapiło się do dzielenia ojcowskich obowiązków ze szpetną mamuną. Generalnie przyjęło się, że mamuna spółkowała z jakimś diabłem, czartem albo innym leśnym demonem. Są tacy, który twierdzą że zapładniał je wiatr…

Mamuna nienawidziła ciężarnych kobiet, czasami potrafiła wejść nawet w zakres działania zmór i nocnic, wślizgując się nocą do chałup i prześladując kobiety spodziewające się dziecka. Cechą charakterystyczną mamun było jednak porywanie dzieci, szczególnie nieochrzczonych niemowląt. Mamuna najczęściej korzystała z nieuwagi matki i porywała pożądane niemowlę, podrzucając na jego miejsce swoje własne. Według niektórych opowieści była w stanie zamienić dziecko nawet w łonie matki, chociaż najczęściej porwania miały miejsce podczas prac polowych. Gdy nieuważna matka zostawiała niemowlę w zawiniątku na miedzy, mamuna nie mogła nie skorzystać z takiej okazji. Zazwyczaj wyczekiwała odpowiedniego momentu i szybko podmieniała zawiniątka.

Czasami mamuna mogła mieć tyle tupetu, żeby zaatakować i siłą odebrać dziecko. Bohdan Baranowski powołuje się na ciekawą historię położnicy ze wsi Ciężkowice, która przeżyła atak mamuny na początku dwudziestego wieku. Aby bronić dziecka przed złymi mocami spała w izbie razem z siostrą. Obie zbudził nieznany hałas. Okazało się, że jakaś nieznana kobieta próbowała porwać dziecko nad którym sprawowały opiekę. Kobiety krzykiem próbowały zbudzić pozostałych domowników, ale mamuna w magiczny sposób sprawiła, że zapadli oni w bardzo głęboki sen. Dlaczego nie usnęły dwie kobiety? Tego nie wiadomo. Mamuna rzuciła się na matkę i jej siostrę próbując siłą porwać dziecko, drapiąc i gryząc oporne kobiety, które nie dość, że dzielnie broniły dziecka to jeszcze zaczęły się modlić. Tego było mamunie za wiele. Nie mogąc znieść oporu i modłów uciekła z chałupy. Wstrząśnięci rodzice przyspieszyli chrzest dziecka.

W lubelskiem zanotowano inną opowieść, o dwóch kobietach, które poszły do lasu na jagody razem ze swoimi niemowlętami, które położyły pod drzewami. Gdy wróciły do dzieci zauważyły ze zgrozą, że nie są to ich niemowlęta. Za radzą księdza położyły je na gnoju i zaczęły energicznie smagać rózgami. Krzyk dzieci szybko zaalarmował mamunę, która przyszła, wstrzymała kobiety mówiąc „na na” i oddała porwane niemowlęta w zamian za swoje. Ta historia dowodzi, że mamuny były całkiem wrażliwymi matkami. Nie można też przeoczyć zawsze budującej roli jaką odgrywał na wsi ksiądz.

Podobna historia miała miejsce w Lipsku nad Biebrzą na Podlasiu około roku 1860. W tej miejscowości niejaka satanica (lokalna odmiana mamuny) zaatakowała pod postacią tumanu kurzu orszak niosący dziecko do kościoła na chrzest. Diablica porwała niemowlę zostawiając na jego miejscu małego diablika. W tym miejscu również nieoceniona okazała się rada miejscowego proboszcza, który nakazał polewać diablątko święconą wodą. Diablik wył tak rozpaczliwie, że jego matka zawróciła i oddała porwane dziecko.

Chłopi uważali zazwyczaj, że mamuny kradną jedynie dzieci nieochrzczone, ale czasem zdarzały się przypadki gdy ich ofiarą padało dziecko starsze. Taka historia miała wydarzyć się w Gnojnie pod Pułtuskiem, gdzie w 1936 roku matka wzięła w pole doskonale rozwiniętego czterolatka, który sam bawił się pomiędzy ugorami. Po powrocie do domu matka zauważyła jednak zmianę w zachowaniu dziecka. Przycichło, zmarniało, przestało mówić. Matka podejrzewała podmianę więc przystąpiła do najlepszego środka jakim było bicie dziecka na kupie gnoju. O dziwo nic dobrego to nie dało i zabiedzone dziecko zmarło po kilku dniach. Historia nosi znamiona prawdziwości. Jest bardzo prawdopodobne, że dziecko złapało jakąś chorobę, której nikt nie był w stanie zdiagnozować. „Leczenie” w postaci bicia na kupie gnoju nie pomogło lecz dodatkowo osłabiło malca.

Przez wiele lat wierzono, że ludzkie dziecko może być łatwo podmienione przez złośliwą mamunę za tak zwanego odmieńca. Wszelkie nieprawidłowości w rozwoju malców można było łatwo wytłumaczyć ingerencją złośliwej istoty podrzucającej odmieńca.

Odmieniec zwany bywał także odmienkiem, podrzucem, płonkiem. Najczęściej mało mówił, prawie nic ni jadł, nie ruszał się z kołyski. Gdy jednak nikt nie patrzył maluch zmieniał się w nicponia, lubił nawet wychylić wódkę. Generalnie uważano, że odmieńce kiepsko chowają się wśród ludzi i bardzo szybko umierają. Jeżeli jednak udało im się pożyć dłużej zostawały wioskowymi głupkami i outsiderami.

Dziecko mamuny nienawidziły ludzi, a na co dzień wykazywało się niebywałą chytrością i złośliwością, zwłaszcza wobec członków swojej przybranej rodziny. W Bobrownikach koło Działoszyna pewna matka przegapiła dokonaną podmianę i dalej chowała odmieńca tak jakby był jej własnym dzieckiem. Ten zaś chował się zupełnie inaczej aniżeli pozostałe dzieci. Rosła mu olbrzymia głowa, z rzadka jedynie pokryta twardymi, krótkimi włosami. Do tego dziecko nigdy nie odzywało się i cały czas siedziało w kącie, ponure. Tymczasem wszyscy domownicy od momentu pojawienia się odmieńca zaczęli odczuwać bóle żołądka i mdłości. Pewnej nocy gospodyni nie mogła usnąć, więc usłyszała jak niemrawe do tej pory dziecko wstało ze swojego posłania i udało się do komory. Wewnątrz mały odmieniec wygrzebał truciznę na szczury a następnie wrzucił część zawartości do dzieży z mlekiem. Gospodyni od razu połączyła ze sobą kropki i zrozumiała, że jej rodzinie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Następnego dnia naradziła się z mężem i razem postanowili utopić niebezpiecznego przybłędę. Odmieniec najprawdopodobniej rozmowę podsłuchał, ponieważ wyjątkowo przemówił ludzkim głosem i zaproponował przybranym rodzicom bogactwo w zamian za darowanie życia. Cóż, nie odrzuca się takich ofert. Przybrani rodzice przystali na propozycję i od tego czasu co wieczór otrzymywali od odmieńca małą kwotę pieniędzy, którą przynosił z nocnych eskapad. Po wsi zaczęły krążyć pogłoski o jakimś złodzieju, który bezczelnie okrada chałupy. Rodzina odmieńca szybko domyśliła się, kto jest owym złodziejem, ale nie wydała go. Chytrość wygrała nad uczciwością. Sytuacja zmieniła się dopiero wtedy, gdy ktoś okradł rodzoną siostrę gospodyni. Wtedy przetrzepała ona skórę krnąbrnemu odmieńcowi. Wściekły podrzutek pokazał jej jedynie długi język i zniknął w ciemnościach nocy. Na zawsze. Pieniądze zaś, które tak skrzętnie znosił dzień po dniu przemieniły się w psie gówno. W oryginalnej historii cytowanej przez Bohdana Baranowskiego pieniądze były rublami, co wskazuje na młody rodowód historii sięgający XIX wieku i zaboru rosyjskiego. Mogła ona jednak być uwspółcześnioną wersją starszej legendy.

Za cechę zdradzającą odmieńca można było uznać niemal każdy objaw odstający od przyjętej normy. Los dziecka uznanego za odmieńca był najczęściej tragiczny. Bite, głodzone, izolowane od reszty społeczeństwa najczęściej szybko umierało. W powszechnej świadomości za ofiary wiary w demony najczęściej uważa się czarownice, palone na stosach lub topione w zbiornikach wodnych. W rzeczywistości, gdyby udało się kiedyś zsumować wszystkie ofiary tych urojeń najprawdopodobniej 80-90% stanowiły by właśnie te biedne, nieszczęśliwe dzieci, które uznano za odmieńce. Jak wiemy z przytoczonych opowieści wiara w istnienie odmieńców utrzymywała się na polskiej wsi jeszcze do czasów międzywojennych.

Jak mówi stare porzekadło – lepiej zapobiegać aniżeli leczyć. Podobnie myśleli również nasi przodkowie. Stąd też powszechnie wierzyli, że wizycie złośliwej mamuny można zapobiec. Kobiety w ciąży musiały nosić na sobie różne dewocjonalia, krzyżyki, szkaplerze, poświęcane amulety bądź zwyczajne agrafki lub szpilki wpinane w koszulę dla odstraszenia niechcianego gościa. Podczas ciąży jak i połogu zalecano odprawianie licznych rytuałów balansujących na granicy zinstytucjonalizowanej religii oraz plemiennej magii. Oprócz wspomnianych już żelaznych elementów nad głową lub w ubraniu kobiety warto było okadzić izbę różnymi ziołami bądź krzyżami i podobiznami świętych.

Również nowonarodzone dziecko otaczano szczególną opieką, zawiązując mu na ręce czerwone tasiemki a na głowie czerwoną czapeczkę. W pierwszych dniach po narodzeniu należało chronić twarz dziecka od światła księżyca. Pamiętamy z poprzednich odcinków, że księżyc kojarzono szczególnie mocno z magią i czarami. Pieluszek nie można było prać po zachodzie słońca, a wodę do ich prania należało nabierać tuż po jego wschodzie. Poza tym na szyjach dzieci zawieszano liczne ochronne amulety, które z czasem zastąpiły chrześcijańskie medaliki. Jeżeli jako dzieci dostaliście jakiś poświęcony medalik do noszenia na szyi to wiedzcie, że powinniście go nosić, aby nie porwała was mamuna. A jeżeli jesteście już zbyt duzi to załóżcie go swoim dzieciom. Licho nie śpi…

Z wiarą w mamuny i odmieńce związana jest jeszcze jedna ciekawa postać – zwrotka. Zwrotek był dzieckiem porwanym przez mamunę, ale zwróconym na skutek odpowiednich działań – najczęściej bicia odmieńca na kupie gnoju. Za zwrotków uważano często osoby, które w dorosłym życiu źle się prowadziły bądź wykazywały daleko idącą liberalność poglądów i zachowań. Nasuwało to przypuszczenia, że w trakcie pobytu wśród demonów zostali skażeni pogaństwem. Jeszcze w XIX wieku o bycie zwrotkiem posądzano jednego z księży z Pułtuska. Zainteresowany ksiądz oburzył się tym faktem i podczas kazania starał się przeciwstawić oskarżeniom. Nie zdało się to na wiele i duchowny musiał udać się do innej parafii. Podobne pogłoski jeszcze w okresie międzywojennym były wykorzystywane w kampanii politycznej podczas wyborów na wschodnim Mazowszu. Wtedy to o bycie zwrotkiem oskarżono jednego z dość radykalnie nastawionych działaczy lokalnych.

Cóż, jakie czasy takie argumenty. Wielu z nas ciągle pamięta jak zabójcze dla kampanii jednego z kandydatów na  prezydenta były oskarżenia, skądinąd trafne o posiadaniu dziadka w Wehrmachcie. Mało kto zadawał sobie pytania czy dziadek ów do Wehrmachtu zapisał się z własnej woli.

Literatura:
Baranowski B., W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981
Moszyński K., Kultura Ludowa Słowian, cz. II – Kultura duchowa, Kraków 1934
Pełka L., Polska demonologia Ludowa, Warszawa 1987